niedziela, 4 grudnia 2011

pierś pod kalarepkową pierzynką

Eksperymentów ciąg dalszy, czyli sos z kalarepki. Należy go przygotować nawet na kilka godzin przed podaniem - wówczas się "przegryzie" i będzie smaczniejszy.

Obraną średniej wielkości kalarepkę należy zetrzeć na dużych oczkach po czym oprószyć solą i cukrem i smażyć na maśle. Kiedy już kalarepka się przyrumieni należy zalać ją śmietaną. Ja daję pół na pół rama cream i śmietanę kwaśną 18%. Całość dusić na małym ogniu pod przykryciem przez 20 minut, co jakiś czas mieszając.


Pierś z kurczaka przekroić wzdluż piersi (w poprzek włókien), posypać przyprawą - tu zdajcie się na swój gust, mi o dziwo pasowała przyprawa "żeberka barbecue" ;) Odstawić na kilka godzin, ale równie dobrze można to zrobić tuż przed smażeniem.


Do sosu dodać 50-70 g sera pleśniowego (lazura lub rokpolu). Na tym etapie zupełnie nie należy przejmować się tym, że sos będzie wyglądał na zważony. To normalne ;) Aby sos ładnie się połączył należy w filiżance dokładnie wymieszać wodę z 1 czubatą łyżką mąki po czym wlać to do sosu i cały czas na ogniu dokładnie wymieszać, zagotować mieszając i odstawić. Sos jest najlepszy na 4-5 godzin od zrobienia. Przed podaniem sos podgrzewamy, usmażoną bez panierki pierś przykrywamy pierzynką kalarepkową. Można podawać z pieczonymi lub gotowanymi ziemniakami. Smacznego!

sobota, 3 grudnia 2011

kominy ziemniaczane

A teraz czas na odrobinę szaleństwa z ziemniakiem w roli głównej. Kominy potraktować należy raczej jako przekąskę lub przystawkę, inaczej trzeba by ich mnóstwo zrobić, żeby się najeść:)

To kolejna potrawa, przy której musimy trochę powybrzydzać w sklepie - ziemniaki muszą być nie tylko długie i równe, ale też nie mogą być z rodzaju kruchych. Najlepsze są te "klejące" (sałatkowe lub np. Idahoe - te z czerwoną skórką).

Proporcje podam dla 2 dużych ziemniaków, czyli 4 kominów (w sam raz na przekąskę dla 2 osób). Nadzienie można oczywiście zrobić dowolne, jednak ja upodobałam sobie pomidory. Ziemniaki po dokładnym umyciu najlepiej wrzucić do mikrofalówki na 5 min. (lub obgotować przez jakieś 10-15 min.). Każdego ziemniaka tniemy w połowie długości i drążymy wnętrze, zostawiając jednak podstawę.



Dużego pomidora obieramy ze skórki, drobno kroimy, solimy, pieprzymy, odsączamy i mieszamy z liśćmi bazylii, przeciśniętym ząbkiem czosnku i pokrojonym w kostkę serem mozarella (można też użyć fety - wówczas nie należy solić pomidora; farsz z fetą będzie delikatniejszy) mniej więcej objętościowo sera i pomidora powinno być tyle samo. Tą mieszanką wypełniamy wydrążone ziemniaki i wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 150 stopni C na 40 min. Po tym czasie na farsz kładziemy łyżkę jogurtu naturalnego (nie koniecznie) i kominy przykrywamy plastrami mozarelli. Dopiekamy jeszcze 15 min i w zasadzie gotowe:) Ale uwaga! pomidory są baaardzo gorące, choćby nie wiem jak smakowicie to wyglądało i pachniało, musimy wstrzymać się kilka minut z konsumpcją. Smacznego!



krem z brokułów

Dziś zapraszam do rozsmakowania się w kremie z brokułów. To dość sycąca zupa o zdecydowanym smaku, o ile oczywiście lubimy ten jej główny, zielony składnik.



Oczyszczone i przepłukane brokuły (ok. 250 g) należy podzielić na mniejsze kawałki, przyda się nie tylko korona. "Pień", o ile nie jest zdrewniały, też należy wkroić do garnka. Gotować w litrze wody z kostką rosołową (wiem, wiem... powinnam zrobić wywar), łyżeczką cukru i łyżką masła.

Po około pół godzinki dodać rozgnieciony spory ząbek czosnku, kostkę smażonej cebulki knorr (to taka wersja na szybko - można oczywiście na masełku zrumienić jedną cebulkę), pół pęczka koperku i łyżkę soku z cytryny, po czym zagotować, przestudzić i całość zmiksować. Smak dopełni jeszcze 50 g lazura błękitnego (lub rokpola) i śmietanka do zup po czym krem możemy podgrzać (oby nie zagotować!) i podawać w miseczkach z tartym żółtym serem. Smacznego!

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Domowy zakwas na żurek

Święta tuż tuż, a na wielkanocnym stole nic nie może się równać z żurkiem na własnym zakwasie. To ostatnie chwile, najwłaściwsze na nastawienie zakwasu. Jeśli ktoś wyobraża sobie, że to wielka filozofia, to niech ten przepis wyprowadzi go z błędu.

Składniki:
1 kromka razowego chleba,
6 ząbków czosnku,
1 liść laurowy,
5 ziaren pieprzu
1 szklanka mąki żytniej
około 1 litra wody

Wszystkie składniki, prócz mąki i wody, należy włożyć do słoika, po czym zalać mąką rozmieszaną z wodą. Nie zamykać naczynia a jedynie przykryć szmatką. Odstawić w dość ciepłe miejsce - nie oznacza to specjalnego podgrzewania, u mnie zakwas stoi po prostu na stole w kuchni, a nie mamy szczególnie ciepło w domku :) Jeśli macie zakwas chlebowy, to możecie ok. 1 łyżeczkę takowego dorzucić - będzie łatwiej i szybciej dojrzewał, choć i bez niego zakwas żurkowy wyjdzie rewelacyjnie. Co dzień można zakwas zamieszać, zaś po 4-5 dniach będzie już gotowy - można go od razu zużyć lub odstawić w zamkniętym naczyniu do lodówki. I już. Tak po prostu.


Tylko ten zapach żurku, jaki się roznosi od kilku dni po kuchni, powoduje niemożliwą niecierpliwość przedświąteczną... ;))

sobota, 16 kwietnia 2011

kurczak w kapustce

To danie powstało kilka lat temu przez przypadek, a może nawet i z konieczności:) Przed urlopem zostały mi jakieś składniki w lodówce, które postanowiłam w pierwszym momencie tylko zabezpieczyć obsmażając, w drugim zaś połączyłam, doprawiłam i powstało coś niebywałego. Zajadają się nim wszyscy, których częstowałam, choć sama jestem chyba największą (i jakże skromną!) entuzjastką tego efektu przypadku.

Składniki:
kapusta biała (ok. 2-2,5 kg)
duża podwójna pierś z kurczaka
1 kostka masła
sól, cukier, mąka do zagęszczenia
śmietana lub jogurt naturalny ok 250 g
pęczek pietruszki

Kapustę należy pokroić (szatkowana może być za drobna) i sukcesywnie wrzucać do garnka z rozpuszczoną częścią masła (na początek wrzucam jakąś 1/6 kostki). Każdą porcję dorzucanej kapusty należy posypać cukrem, łącznie powinno to być ok. 4-5 czubatych łyżeczek na całość. Co jakiś czas kapustkę należy zamieszać. Dosolić do smaku. Na tym etapie najważniejsze jest, aby kapustka się nieco przysmażyła, a cukier lekko skarmelizował -  to niesamowicie fajne połączenie smaków i sekret sukcesu potrawy. Jak już około połowy kapusty będzie się wysmażać w garnku należy pokroić w kostkę pierś z kurczaka i osoloną wysmażyć (również na masełku) w osobnym naczyniu. Najlepiej kiedy wysmaży się na brązowo, to również doda aromatu potrawie.


Kiedy pierś się smaży możemy powrócić do krojenia kapustki i dorzucania jej do garnka. Jak zacznie się za mocno przypalać należy zamieszać, dorzucić masełka i przykryć. Ok. 1/5 część kapusty należy zostawić i odczekać aż kurczak się dobrze wysmaży, a kiedy to nastąpi połączyć składniki z obu naczyń, dodać resztę masła, wymieszać i dusić jeszcze jakieś 15 min. Po tym czasie całość należy poprószyć mąką (ok 2-3 łyżki, zależnie od tego czy lubicie takie potrawy gęste czy rzadsze), wymieszać i zalać śmietaną lub jogurtem, uzupełniając w razie potrzeby wodą. Po tym następuje odpowiedni moment na dorzucenie reszty kapusty i posiekanej natki pietruszki. Po dorzuceniu ostatnich składników i zamieszaniu można potrzymać na ogniu jakieś 5 min, po czym wyłączyć i pozostawić na co najmniej pół godzinki do "przegryzienia". Podawać z puree ziemniaczanym! Ach, no i znów mi ślinka pociekła! :D

piątek, 11 marca 2011

roladki miodowo-czosnkowe

Może Wam się wydać dziwne to zestawienie, sama na myśl o tym byłam zaskoczona, niemniej jednak efekt jest oszałamiający! Jak już raz spróbujecie, to nie ma siły, ten smak będzie do Was wracał. Szynkę można podawać w różnej formie. Tym razem pokusiłam się o zrobienie roladek - takich bez farszu. Uzasadnienia są dwa: łatwiej jeść roladkę niż kawał "litego" mięsa a prócz tego wygląda smaczniej :)

Przygotowanie jest o tyle skomplikowane, że należy je zacząć dzień przed planowanym obiadem. Ładny kawałek szynki (ok. 1,5 kg) należy pokroić w plastry w poprzek włókien i rozbić. Następnie w misce przygotować zalewę: pół szklanki miodu (ja pomieszałam gryczany, wielokwiatowy i lipowy) wymieszać z 5 łyżkami maggi, 1 łyżką octu winnego oraz przeciśniętymi 6-8 ząbkami czosnku. Do wymieszanej zalewy należy włożyć plastry szynki (pojedynczo, każdy zanurzając w zalewie, aby z każdej strony miał do niej dostęp) po czym całość przykryć i odstawić do lodówki na około 1 dzień.


Następnego dnia kawałki szynki należy lekko posolić i zrolować, można do każdej roladki włożyć kawałek masła, ale i bez tego jest pychota. Dobra rada: z ładnego kawałka szynki mogą wyjść zbyt duże plastry na roladki, wówczas należy je po prostu podzielić (ma być wielkość jak na schabowego) i rolować z  mniejszych kawałków ;)


Surowe roladki należy jeszcze podsmażyć na patelni, zaczynając od strony, z której niesforne egzemplarze mogą chcieć się rozwinąć. Jak się zetną, to już zachowają swój kształt. Podsmażone roladki należy ułożyć w naczyniu żaroodpornym, polać miodem i masłem (można jeszcze dorzucić czosnku i posypać oregano) i piec pod przykryciem ok. 2h. w temperaturze 150 stopni. Sos od pieczenia zagęścić i dołożyć śmietany - i gotowe! Polecam szczególnie z ziemniaczkami pieczonymi lub ryżem i  surówką (sałata lodowa, pomidor, ogórek). Smacznego!

piątek, 4 marca 2011

placek prawie cygański

Niektórzy z Was mogli zauważyć, że często bazuję na tradycyjnych daniach, zmieniając w nich jednak to czy owo. Wynika to stąd, że każdy ma jednak swój indywidualny gust smakowy i powinien potrawy do siebie dostosowywać. Oczywiście nie tak, jak nie wrzucamy do talerza pietruszki mężowi, który jej "nie jada" tylko ją rozgniatamy i już nic się nie dzieje ;)) W przypadku placków cygańskich nie ukrywałam pewnych składników a po prostu ich nie używałam.

W plackach po cygańsku najważniejszy jest farsz, który przygotowuję z mięsa wieprzowego (w tym przypadku łopatki), wysmażonego w kawałkach na maśle i oleju. Kiedy tylko mięso wyląduje w garnku czy na patelni i zostanie posolone zabieram się za przygotowanie reszty, a więc kroję cebulę i posypuję ją cukrem (1 płaska łyżeczka na 1 dużą cebulę), później mogę przystąpić do mycia, obierania i krojenia pieczarek. Kiedy mięso jest już porządnie wysmażone i przyrumienione dodaję najpierw cebulkę a gdy ta zmięknie - pieczarki. Po wysmażeniu pieczarek (powinny się choć trochę przyrumienić) posypuję farsz mąką krupczatką po czym zalewam ok 1/2 szkl. wody, na koniec dodaję śmietanę lub jogurt naturalny. Mieszając czekam aż farsz zgęstnieje (jeśli jest uparty można dodać jeszcze mąki rozpuszczonej w niewielkiej ilości zimnej wody).


Teraz przychodzi kolej na zrobienie placków ziemniaczanych ale wielkości naleśników. Ciasto na placki ziemniaczane to oczywiście tarte ziemniaki, tarta cebulka, jajko, mączka ziemniaczana, sól i pieprz. Wszystkie składniki wybełtane rozkładamy na rozgrzanym oleju na patelni, smażymy jak naleśniki (najlepsze cienkie za to mocno podsmażone - wtedy są chrupiące). Na każdego placka wykładamy na środek trochę farszu, zakładamy brzegi, polewamy śmietanką i ketchupem - i gotowe. Smacznego!


Proporcje dla dociekliwych:
Farsz: 1 kg łopatki wieprzowej, 2 duże cebule, 30 dkg pieczarek, sól, pieprz, cukier, mąka krupczatka, masło i olej do smażenia, śmietana lub jogurt naturalny.
Placki ziemniaczane: na 2 kg ziemniaków 1 duża cebula, 2 jajka, 2 czubate łyżki mączki ziemniaczanej, 1 łyżka soli (lub na oko do smaku), 1 płaska łyżeczka pieprzu, olej do smażenia.
Dodatki: śmietana lub jogurt naturalny, ketchup.

czwartek, 3 marca 2011

pączki domowe

Jak tłusty czwartek to oczywiście pączki! Tego przepisu oczywiście nie byłabym w stanie sama wymyślić - po prostu skorzystałam z przepisu z internetu. Podam więc (wyjątkowo jak na mnie) dokładne proporcje składników. A więc potrzebne będą: 75 dag mąki (ok. 3 czubate szklanki), 15 dag cukru (ok 1/2 szklanki), 15 dkg masła, 6 jaj, 1/4 litra mleka, 5 dag drożdży, szczypta soli, 50 dag marmolady różanej, cukier puder, olej do smażenia.


Z mleka i drożdży z dodatkiem cukru i mąki zrobić zaczyn,wstawić go do podgrzanej w mikrofalówce mąki, a  po wyrośnięciu połączyć z resztą składników i wyrobić ciasto (śmiało można to zrobić mikserem z końcówkami - świderkami). Ciasto dobrze jest odstawić na trochę do wyrośnięcia. I teraz zaczyna się cała zabawa z klejeniem pączków, wtykaniem w nie marmolady i smażeniem. Ja jednak zamiast bawić się w formowanie kulek i umieszczanie (nie wiem jakim cudem) marmolady w środku po prostu rozwałkowałam ciasto, wykroiłam szklanką kółka i na połowie kółek umieściłam marmoladę po czym przykryłam je drugą warstwą ciasta, sklejając brzegi ;)) Jakie to proste!


Gotowe uformowane pączki odstawiłam jeszcze do wyrośnięcia (pod ściereczką w ciepłym miejscu) po czym, jak porządnie zwiększyły swoją objętość, smażyłam je na rozgrzanym głębokim oleju (równie dobrze może to być czysty smalec lub mieszanka smalcu i oleju). Pączki po dosłownie minucie można odwracać (a może nawet wcześniej? kwestia temperatury tłuszczu), smażyć tyle samo czasu na drugiej stronie i szybko wyjmować - najlepiej na chwilę na papierowe ręczniki, do odcieknięcia. Na koniec pączki można posypać cukrem pudrem lub polać lukrem. Najlepsze oczywiście świeżutkie, jeszcze ciepłe, za to (podobno) bardzo niezdrowe. Mniaaaam!

czwartek, 17 lutego 2011

różyczki w sosie musztardowo-miodowym

Ależ mi pychota wyszła! Wiem, wiem, skromność aż przeze mnie przebija ;) ale poważnie, pychota. Dawno czegoś tak pysznego nie jadłam, jeszcze się oblizuję i zerkam w kierunku patelni... Tylko, że nawet jak bym przekonała zdrowy rozsądek, to i tak bym po prostu kolejnej porcji nie zmieściła :D No dobra, przejdę do rzeczy. Zainspirowana kilka dni temu kurczakiem musztardowym przez Paulinę i Michała z kotlet.tv uknułam dzisiejszy obiadek.

Pierś z kurczaka pokroiłam na cienkie, jak najdłuższe paski, każdy pasek zwinęłam w różyczkę i położyłam na patelni na rozpuszczone masło - dopiero wtedy soląc mięsko. Nie obawiajcie się tych różyczek - pierś z kurczaka jest na tyle miękka i "klejąca", że same różyczki się zwijają i trzymają. Opornym wtykałam wykałaczkę gdzie trzeba ;)


Po przesmażeniu różyczek po obu stronach (nie muszą być dobrze przysmażone, raczej lekko, tylko tyle, aby się ścięły i nie rozkręciły) zdjęłam je, a na patelnię z resztką masła po smażeniu włożyłam: 2 duże, czubate łyżki musztardy (delikatesowej kamis), 2 łyżki miodu gryczanego, tyle samo lipowego, 3 duże łyżki śmietany 12% i tyle samo jogurtu naturalnego. Sos zamieszałam i lekko dosoliłam do smaku, włożyłam do niego różyczki i pod przykryciem dusiłam je w tym sosie na malutkim ogniu przez 20 minut. I gotowe :D Całość trwała ok 30 minut! Nie dość, że pyszne i wykwintnie wygląda, to jeszcze robi się tak łatwo! Różyczki podałam z ziemniakami gniecionymi ze śmietaną, oraz surówką z selera, jabłek i rodzynek. Mówię Wam - pycha!

poniedziałek, 14 lutego 2011

sałatka ziemniaczana z porem

Skoro dziś walentynki, to muszę umieścić tu walentynkowy akcent ziemniaczany... a przy okazji przepis na pyszną sałatkę ziemniaczaną, którą dawno temu poznałam jako "niemiecką", ale w ciut innej konfiguracji. Przez lata ulegała ciągłym udoskonaleniom i na dzień dzisiejszy robię ją tak:

Nastawiam do gotowania w mundurkach około 1 kg ziemniaków (równej wielkości)po czym zabieram się za przygotowanie reszty, która dopełni sałatkę. Kroję w cienkie plastry całego pora po czym obsypuję go solą i cukrem (z solą nie należy przesadzać), po ok. 10-15 min. wygniatam, aż por zrobi się miękki, dodaję ok 4 czubate łyżki majonezu, tyle samo jogurtu naturalnego i 2 płaskie łyżki maggi.


Ziemniaki po ugotowaniu i ostudzeniu obieram, kroję w plastry, układam w naczyniu a na wierzch kładę sos z porami. Pychota! Zajadają się nawet przeciwnicy porów!

sobota, 12 lutego 2011

roladki z kurczaka ze śliwką

Wczoraj postanowiłam udoskonalić swój przepis na roladki drobiowe, tamtemu bowiem czegoś brakowało. Udoskonalone danie wyszło przepysznie! Ale od początku. Potrawa jest dość czasochłonna, jej przygotowanie należy zacząć dzień przed planowanym podaniem na stół.

Udka z kurczaka należy "zluzować" czyli pozbawić kości (i chrząstek, żyłek, włókien, nadmiaru tłuszczu itp...) i skóry, ale tak, aby mięsko z poszczególnych udek stanowiło jedną całość. To chyba najbardziej czasochłonna czynność. Jak przez to przebrniecie to już połowa sukcesu! Przy poprzednim (a w zasadzie też pierwszym) sporządzaniu tej potrawy do następnych czynności przystępowałam od razu, nie marynując mięsa, a to okazało się błędem. Błędem było też pozostawienie skóry.

Przygotowane mięsko należy więc na około dobę pozostawić w marynacie. Marynata na 10 udek: 7 łyżek wina czerwonego słodkiego (lub półsłodkiego, ale białe też się sprawdzi), 6 łyżek miodu (tu zastosowałam lipowy, ale to zależy od gustu), 200 g śliwek suszonych, 3-4 łyżki sosu sojowego ciemnego (lub 6 łyżek maggi). Całość mieszamy, wkładamy do miski z zalewą mięsko dbając o to, aby każdy kawałek był najpierw zanurzony w zalewie.


Następnego dnia należy udka z zalewy wyjąć, rozłożyć (stroną, która była przy kości do góry), posolić, po czym na każdy kawałek mięska położyć ok. łyżki powideł śliwkowych. W te powidła należy włożyć po ok 3-4 śliwki, po czym mięsko zawinąć, spinając brzegi wykałaczką, aby farsz nie uciekł. Następnie takie udko zawijamy w możliwie długi plaster boczku (parzonego) i przymocowujemy go kolejną wykałaczką. Nie martwcie się, śliwki będą chciały uciekać, podobnie z powidłami, a całość trudno będzie owinąć boczkiem.. ale po 3-4 sztukach jest już lepiej ;)


Tak przygotowane roladki układamy w naczyniu do pieczenia, obkładamy resztą śliweky i polewamy pozostałą zalewą. Całość powinna piec się pod przykryciem ok. 2 godzin w temperaturze 130-140°C, po czym potrawę należy odkryć, polać każdą roladkę sosem ze spodu naczynia i bez przykrycia na piec jeszcze 10 minut. Można podawać np. z ryżem lub pieczonymi ziemniaczkami. Mniam! Smacznego ;)

czwartek, 10 lutego 2011

emkowy smalec

Kto u nas bywa, to wie, że co jak co, ale smalec zawsze u nas jest. Tak samo ogórki kiszone. Gorzej bywa z chlebem, więc co przezorniejsi przychodzą z własnym (choć właśnie rozpoczynam chlebową przygodę, którą zapewne niebawem się z Wami podzielę). Smalec podlega niemal ciągłemu cyklowi, od produkcji ku konsumpcji i znów produkcji. Można go co prawda przechowywać do kilku miesięcy w lodówce, ale u nas zazwyczaj nie może przetrwać dwóch tygodni.

Na około 0,7 kg słoniny potrzebne będą: gruby plaster boczku świeżego grubości ok 3-5 cm (nie wędzonego ani parzonego!) 2-3 cebule, 1-2 jabłka (te w zależności od wielkości), ząbek lub dwa czosnku, majeranek, sól.

 
 
Słoninę należy zmielić po czym włożyć na patelnię i postawić na ogniu (duży palnik, mały płomień). Kiedy słonina będzie się powoli rozpuszczała można zająć się resztą składników. Boczek należy albo pokroić w kostkę, albo zmielić na grubych oczkach, cebulę obrać i pokroić w kostkę, a jabłka bez skórki zetrzeć na tarce. Pamiętać jednak należy o doglądaniu słoniny i mieszaniu jej co jakiś czas. Kiedy już w patelni będzie więcej płynu niż pozostałości po słoninie należy dorzucić boczek. To bardzo ważne, aby nie przeholować ze smażeniem słoniny - skwarki nie mogą być rumiane, bo zdążą się spalić lub skamienieć zanim boczek zrobi się miękki. W sumie największa sztuka w smalcu to wyczucie kiedy który składnik należy dorzucić.


Kiedy już boczek będzie rumiany, brązowawy (po około 7-10 minutach) należy wrzucić do niego cebulę i przeciśnięty czosnek po czym zamieszać - całość powinna mocno zacząć buzować (pienić się), co jest oznaką dobrej temperatury. Kiedy zaś bąble się uspokoją (po ok 1-3 min.) można dorzucić jabłka i znów zamieszać, poczekać kolejną minutę i zgasić płomień. Teraz jest czas na dorzucenie majeranku (około 2-3 łyżki) i osolenie do smaku (ja daję ok. 1 czubatej łyżki). Z soleniem nie ma co przesadzać, bo pomijając fakt, że to "biała śmierć" to najnormalniej w świecie można smalec dosolić na chlebie. Smalcznego!

środa, 9 lutego 2011

szynka pieczona w pomidorach

Dziś mój ulubiony rodzaj jedzonka - pieczyste, czyli pyszny efekt bez wysiłku. Można wszystko powkładać do naczynia i samo się robi a my mamy czas na inne, ciekawsze zapewne, zajęcia :) Szynkę należy wybrać zwartą, tzw. myszkę lub kulkę. Prócz mięska należy przygotować pomidory - z uwagi na porę roku użyłam tych z puszki (koniecznie bez skóry!), pieczarki (6-8 szt.), dużą cebulę, 2-3 ząbki czosnku i majeranek.

Pokrojoną cebulką wykładamy naczynie żaroodporne, na nią kładziemy pokrojone pieczarki (część, bo resztę upychamy na wierzchu i po bokach) i przeciśnięty lub pokrojony czosnek. Osoloną szynkę obsmażamy na oleju, aby zachowała soczystość. Wykładamy do wymoszczonego warzywami naczynia i otulamy resztką pieczarek. Już teraz można całość posypać majerankiem.


W nawyk mi już weszło zalewanie patelni po smażeniu wodą, soleniu jej, zagotowaniu i wlewaniu do pieczeni. Oczywiście to nie może być duża ilość wody - pół szklanki wystarczy. Taki zabieg również powoduje, że mięsko nie jest suche - choć w tym wypadku można tę czynność śmiało pominąć, nie zapominając tylko o posoleniu warzyw. Na koniec do naczynia wykładam pomidory wraz z sosem, jeszcze ciut solę, posypuję majerankiem i do pieca (ok. 3 godzinki w temp. 130°C).


Wyszła pyszna, nietypowa szyneczka pieczona. Najlepiej (jak jest czas) trochę ją po pieczeniu wystudzić, bo wtedy ładniej się kroi (najlepiej prosto z lodówki). Ja niestety nie poczekałam i - jak widać na zdjęciu - plastry są poszarpane. Choć dla smaku nie ma to znaczenia, to jednak zawsze uważałam, że oczy są zwiadowcami, jeśli nie cenzorami kubków smakowych. Dla nich na szczęście jest sos, który ukryje niedoskonałości ;D Pieczeń najlepiej smakuje z mącznymi dodatkami, jak makarony, kluski czy kopytka, choć z ziemniakami tromptanymi (czyt. puree) też nie traci.


W przypadku dwuosobowej rodziny trudno jest pożreć całość na jeden obiad (acz nie niemożliwe) więc, aby nie było nudno, następnego dnia pieczeń można przetworzyć na wspaniałe spaghetti poprzez zagęszczenie sosu, dodanie śmietany i sera żółtego. Mniam!

sobota, 5 lutego 2011

schab ze śliwką

Pewnie już nikogo nie zaskakuje ta potrawa, choć pamiętam czasy, kiedy robiła wśród gości furrorę, będąc czymś niespotykanym. W zasadzie schab ze śliwką jak sama nazwa wskazuje składa się ze schabu i śliwek suszonych (te w liczbie mnogiej dają lepszy efekt;P), z czego schab powinien mieć usuniętą warstwę włókien a śliwki powinny poleżeć parę godzin w wódce (żołądkowa gorzka lub krupnik dadzą jeszcze lepszy efekt!).

Schab nakrajamy nożem przez środek, tworząc jednostronny tunel dla śliwek. Śliwki zaś (po odlaniu wódki, do jakiegokolwiek naczynia, z tym, ze pewnie najlepszym pod wieloma względami może się okazać gardło) polewamy maggi (ok. 2-3 łyżki), po czym upychamy w otworze schabowym.



Nadzienie najlepiej zabezpieczyć, aby nie wyłaziło podczas pieczenia - w tym wypadku wkłułam w ścianki schabu wykałaczkę i obwiązałam jej końce nicią. Cały schab też dobrze jest obwiązać, aby pieczeń była po przekrojeniu ścisła i bardziej okrągła. Nie wprawionym w tej czynności polecam siateczki z gumy do pieczenia, dostępne niemal w każdej pasmanterii na metry;)


Tak przygotowany schab obsmażam na oleju (lub plancie), soląc w tym czasie z wierzchu. Podsmażony ze wszystkich stron schab wkładam do naczynia żaroodpornego, zaś patelnię  zalewam ok. 1 szklanką wody, czekam aż ta się zagotuje, solę i również dolewam do naczynia ze schabem. Piekę ok 2-2,5 godziny w temperaturze 120-140°C. Krojenie w plastry najlepiej wychodzi na zimno, inaczej mięso się poszarpie lub pokruszy i efekt nie będzie tak bardzo zadowalający. Sos od pieczenia można zarobić mączką ziemniaczaną wymieszaną w zimnej wodzie (taki kisiel mięsny), fajnie to wygląda i smakuje, sos wychodzi klarowny, lekko przeźroczysty (można dodać malagi, sosu sojowego czy innych dodatków wedle gustu). Gotowe! Smakuje najlepiej z ryżem prażonym lub ziemniakami zapiekanymi w maśle.

wtorek, 25 stycznia 2011

krem z porów

Coś w sam raz na zimę, kiedy pory są i tanie, i smaczne. W zasadzie niewiele tu do opisywania, zdjęcia wiele już mówią, niemniej jednak dla przyzwoitości w skrócie opiszę przygotowanie kremu. Skoro krem z porów podstawą jest więc znalezienie ładnych okazów. Najlepiej byłoby po prostu zerwać je w przydomowym ogródku, jednak zmuszona jestem udać się w tym celu na targ. Babcia i Mama zawsze mi powtarzały, że im więcej białego  tym lepszy por. Dorzucam do tego swoje, choć raczej oczywiste: zewnętrzne liście aż do końca muszą być twarde - znaczy por niedawno ścięty.

Ładne okazy po umyciu kroję w krążki, większość (ok 2/3 dla ścisłości) wrzucam do osolonej wody z kostką rosołową i masłem. Idealnie byłoby oczywiście zrobić wywar z warzyw, ale bądźmy realistami ;-) Wody nie może być za dużo - po przykryciu pokrojonych porów wodą dolewam jeszcze szklankę - dwie, inaczej zrobi się woda porowa a nie krem. Gotuję aż pory będą miękkie, wręcz rozpadające się.


Połowę z pozostałej części porów (a może i większość) podsmażam na masełku - to doda kremowi aromatu, sam gotowany por byłby jak dla mnie za mdły, nijaki. Po zrumienieniu tej części porów wrzucam je do pozostałej, gotującej się, części, patelnię opłukuję wodą z wywaru i również dodaję do reszty. To jest dobry moment na przyprawienie koperkiem lub pietruszką, wedle gustu. Po przegotowaniu i przestudzeniu krem miksuję po czym jeszcze raz gotuję i dorzucam pozostałą część pokrojonych porów - ten zabieg ma wyłącznie złamać konsystencję papki dla dzieci, jakieś kawałki muszą się w tym kremie pojawić. Kiedy ostatnia część pora jest miękka krem można uznać za gotowy. Najlepszy ze śmietanką i grzankami. Smacznego!

sobota, 15 stycznia 2011

żurek prawie tradycyjny



Niby taka pospolita, tradycyjna zupa, a jednak nie "wyniosłam" jej z domu. Musiałam więc do niej dojrzeć, po czym jak już dojrzałam, zaczął dopiero wykluwać się pomysł jak ją udoskonalić, czego dodać a czego ująć. Generalnie lubię zupy treściwe a nie "wodniste", czyli takie, które można potraktować jako cały obiad, codzienny ma się rozumieć, na proszony bezpieczniej zrobić jednak i drugie danie ;) Nie można też zapominać o zbawiennym wręcz działaniu żurku przy syndromie dnia poprzedniego.

Żurek zaczyna się oczywiście od białej kiełbasy, której jakość i smak to połowa sukcesu. Nie ma co na białej oszczędzać, a rozpiętość cenowa (a co za tym idzie - jakość) jest ogromna. Jak już znajdziemy, metodą prób i błędów niestety, białą, to możemy stworzyć wspaniały żurek. Ogromne znaczenie w zupach ma dla mnie kolejność dorzucanych do garnka składników i ich czas gotowania. W przypadku żurku cebulę i czosnek wrzucam od razu z białą, a jak to trochę się pogotuje dorzucam ziemniaki i po jakimś czasie marchew (przestałam dodawać pozostałe "włoszczyzny", bo zakłócają mi smak). Zupę koniecznie przyprawiam majerankiem (ok. 3 łyżek), bo bez niego byłaby zupełnie pozbawiona smaku.


Sekret nietypowości mojego żurku tkwi najpewniej w twarogu, którego dorzucam około kostki (na garnek ok 4-5 l). Twaróg (najwygodniej ten trzykrotnie mielony) mieszam w misce z mąką (2-3 łyżki), zakwasem (ok. 1 litra.) i śmietaną, dolewam do garnka dopiero kiedy wszystkie składniki się ugotują (ziemniaki nawet lepsze, kiedy się prawie rozgotują). Po drodze można dodać jakąś wędzonkę do smaku, ale i bez tego jest pysznie!


Na "proszony" obiad można już kupić w wielu piekarniach chleb do żurku, wydrążyć i w nim podać zupę - to zawsze robi wrażenie. Chwilowo nie mam zdjęć w chlebie, ale jak kiedyś zrobię to ma się rozumieć podmienię. Smacznego!

Dopisek, 05.02.2011: Jak na złość kiedy kolejnym razem robiłam żurek w żadnej piekarni nie było śladu chlebka - wazy. Upiekłam więc chlebki sama - jak umiałam - pszenno-żytnie na drożdżach, z mlekiem i masłem. Wyszły mniejsze od tych kupnych, ale cóż to przeszkadza? ;)

czwartek, 6 stycznia 2011

zapiekanka ziemniaczana z kurczakiem

Ziemniaki są fantastyczną bazą, jeśli nie pretekstem, do robienia wszelkiego rodzaju zapiekanek. Jak trafię na kolejną fajną kompozycję, to oczywiście nie omieszkam się nią z Wami podzielić. Zapiekanki mają tę zaletę, że się wrzuca (dla estetyki czasem nawet układa) składniki, piecze - i gotowe.

Nie inaczej jest w przypadku zapiekanki ziemniaczanej z kurczakiem. Dokładniej z piersią z kurczaka. Oprócz tych, podstawowych, składników użyłam pomidorów, cebulki, plastrów mozarelli (nie musi być w kulkach, równie dobra do zapiekania jest ta w bloku) i niewielkiej ilości boczku wędzonego. Cebulkę uprzednio posypałam solą i cukrem dla złamania ostrości, może niektórym cebulka w tej kompozycji nie pasować, ja jednak uważam, że to właśnie dzięki niej sucha pierś drobiowa robi się soczysta. Sam pomidor tego by nie dał.



Całość poukładałam na przemian, okalając ziemniakami i polałam sosem czosnkowym z rozpuszczonego masła, świeżego, przeciśniętego czosnku, soli i cukru. Można też całość posypać jakąś mieszanką przypraw do ziemniaków, bazylią, oregano czy ziołami prowansalskimi - zależnie od gustu. Być może niektórych dziwi często pojawiający się w mojej kuchni w nietypowych sytuacjach dodatek cukru, ale wierzcie mi - to niby nic, a potrafi niejedno danie wzbogacić. Czasem zamiast cukru używam też miodu - w zależności od składników i planowanego ostatecznego smaku. Miłego pieczenia!