Pewnie już nikogo nie zaskakuje ta potrawa, choć pamiętam czasy, kiedy robiła wśród gości furrorę, będąc czymś niespotykanym. W zasadzie schab ze śliwką jak sama nazwa wskazuje składa się ze schabu i śliwek suszonych (te w liczbie mnogiej dają lepszy efekt;P), z czego schab powinien mieć usuniętą warstwę włókien a śliwki powinny poleżeć parę godzin w wódce (żołądkowa gorzka lub krupnik dadzą jeszcze lepszy efekt!).
Schab nakrajamy nożem przez środek, tworząc jednostronny tunel dla śliwek. Śliwki zaś (po odlaniu wódki, do jakiegokolwiek naczynia, z tym, ze pewnie najlepszym pod wieloma względami może się okazać gardło) polewamy maggi (ok. 2-3 łyżki), po czym upychamy w otworze schabowym.
Nadzienie najlepiej zabezpieczyć, aby nie wyłaziło podczas pieczenia - w tym wypadku wkłułam w ścianki schabu wykałaczkę i obwiązałam jej końce nicią. Cały schab też dobrze jest obwiązać, aby pieczeń była po przekrojeniu ścisła i bardziej okrągła. Nie wprawionym w tej czynności polecam siateczki z gumy do pieczenia, dostępne niemal w każdej pasmanterii na metry;)
Tak przygotowany schab obsmażam na oleju (lub plancie), soląc w tym czasie z wierzchu. Podsmażony ze wszystkich stron schab wkładam do naczynia żaroodpornego, zaś patelnię zalewam ok. 1 szklanką wody, czekam aż ta się zagotuje, solę i również dolewam do naczynia ze schabem. Piekę ok 2-2,5 godziny w temperaturze 120-140°C. Krojenie w plastry najlepiej wychodzi na zimno, inaczej mięso się poszarpie lub pokruszy i efekt nie będzie tak bardzo zadowalający. Sos od pieczenia można zarobić mączką ziemniaczaną wymieszaną w zimnej wodzie (taki kisiel mięsny), fajnie to wygląda i smakuje, sos wychodzi klarowny, lekko przeźroczysty (można dodać malagi, sosu sojowego czy innych dodatków wedle gustu). Gotowe! Smakuje najlepiej z ryżem prażonym lub ziemniakami zapiekanymi w maśle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz