Postanowiłam zacząć nowy rodzaj wpisów, w którym zamiast przepisów będę dzieliła się z Wami dobrymi radami, trickami. Pewnie część z Was doskonale może je znać, jednak sama wiem, że nieraz szukałam rozwiązań teoretycznie banalnych problemów.
Nie lubisz używać rękawiczek, zdjęłaś a potem i tak gołymi rękami przełożyłaś buraki a wieczorem czeka Cię wyjście, tymczasem plamy z buraków w żaden sposób nie chcą zejść z rąk? Najlepszym domowym sposobem jest cytryna - sok wetrzyj w dłonie, możesz jeszcze użyć wyciśniętej skórki jak gąbki czy myjki - chwilę takie usuwanie buraczanego brudu może potrwać, ale efekt murowany.
Sprawdzone przepisy z dokładnym opisem przyrządzania krok po kroku, ze zdjęciami poszczególnych etapów pracy.
poniedziałek, 14 września 2015
sobota, 12 września 2015
galantyna, czyli kurczak nadziewany
To jeden z moich ulubionych smaków z dzieciństwa, a ponieważ dorastałam w czasach niezbyt sprzyjających rozwojowi wielkich talentów kulinarnych przez zwyczajny brak dostępności wielu produktów, to uznać to danie można za mistrzostwo sztuki kulinarnej. Kurczaka nadziewanego robiła zawsze moja babcia, przygotowanie go pewnie zajmowało jej pół dnia, za to efekt był zawsze rewelacyjny - niebo w gębie! Z uwagi na inne tempo obecnego życia przepis trochę zweryfikowałam, ale wskażę te różnice, gdyby ktoś miał potrzebę robienia dania w tradycyjny sposób.
Składniki są po prostu banalne:
2 tylne ćwiartki z kurczaka + 1/2 kg mięsa z kurczaka (bez kości)
[w przepisie Babci był to cały kurczak, łącznie z podrobami]
2 podwójne wątróbki drobiowe
[tego nie trzeba, bo w całym kurczaku było wszystko]
1/3 szklanki mleka,
1/3 szklanki bułki tartej,
50-75 g masła,
pęczek zielonej pietruszki,
garść majeranku,
sól.
Najtrudniejsze zadanie czeka nas na początku przygotowywania potrawy - umyte i osuszone ćwiartki kurczaka należy pozbawić kości, zostawiając skórę przy mięsie (jak się oderwie tragedii nie będzie). Nie róbcie tego nożami, no chyba, że jedynie wspomagając się nimi. Najlepiej mięso odchodzi od kości pod palcami, a jedynie przy ścięgnach trzeba się wspomóc nożem (choć Babcia obierała dłońmi całego kurczaka). Na ścierce lub folii układamy mięso skórą do dołu, po czym luźne kawałki mięsa (+ część z dodatkowego mięsa bez kości) rozkładamy równomiernie na skórach i solimy. [W wykonaniu Babci cały kurczak był od wewnątrz pozbawiony kości, a skórę na szyi i kończynach zawiązywało się tak, aby stworzyć "worek" na nadzienie. część mięsa ze środka i podroby należało odłożyć do zrobienia nadzienia.]
Część mięsa, wątróbkę i pietruszkę przeznaczone na nadzienie należy zmielić, mleko zagotować i zaparzyć nim bułkę tartą - dokładnie wymieszać i dodać masło, po czym połączyć z resztą składników do nadzienia, dodać majeranek, posolić do smaku i dokładnie wymieszać. Takim farszem posmarować mięso, zawinąć i włożyć do blaszki dbając o to, żeby skóra na wierzchu pokrywała całą naszą pieczeń (pod spodem to już nie ma aż takiego znaczenia). Włożyć do rozgrzanego do 160°C piekarnika i piec około 2 godziny. Można podawać i na ciepło i na zimno. Na ciepło najbardziej smakują mi z pieczonymi ziemniakami i żurawiną, a na zimno z bułeczką i gruszkami w occie. Danie czasochłonne, ale warto. Pycha!
Składniki są po prostu banalne:
2 tylne ćwiartki z kurczaka + 1/2 kg mięsa z kurczaka (bez kości)
[w przepisie Babci był to cały kurczak, łącznie z podrobami]
2 podwójne wątróbki drobiowe
[tego nie trzeba, bo w całym kurczaku było wszystko]
1/3 szklanki mleka,
1/3 szklanki bułki tartej,
50-75 g masła,
pęczek zielonej pietruszki,
garść majeranku,
sól.
Najtrudniejsze zadanie czeka nas na początku przygotowywania potrawy - umyte i osuszone ćwiartki kurczaka należy pozbawić kości, zostawiając skórę przy mięsie (jak się oderwie tragedii nie będzie). Nie róbcie tego nożami, no chyba, że jedynie wspomagając się nimi. Najlepiej mięso odchodzi od kości pod palcami, a jedynie przy ścięgnach trzeba się wspomóc nożem (choć Babcia obierała dłońmi całego kurczaka). Na ścierce lub folii układamy mięso skórą do dołu, po czym luźne kawałki mięsa (+ część z dodatkowego mięsa bez kości) rozkładamy równomiernie na skórach i solimy. [W wykonaniu Babci cały kurczak był od wewnątrz pozbawiony kości, a skórę na szyi i kończynach zawiązywało się tak, aby stworzyć "worek" na nadzienie. część mięsa ze środka i podroby należało odłożyć do zrobienia nadzienia.]
Część mięsa, wątróbkę i pietruszkę przeznaczone na nadzienie należy zmielić, mleko zagotować i zaparzyć nim bułkę tartą - dokładnie wymieszać i dodać masło, po czym połączyć z resztą składników do nadzienia, dodać majeranek, posolić do smaku i dokładnie wymieszać. Takim farszem posmarować mięso, zawinąć i włożyć do blaszki dbając o to, żeby skóra na wierzchu pokrywała całą naszą pieczeń (pod spodem to już nie ma aż takiego znaczenia). Włożyć do rozgrzanego do 160°C piekarnika i piec około 2 godziny. Można podawać i na ciepło i na zimno. Na ciepło najbardziej smakują mi z pieczonymi ziemniakami i żurawiną, a na zimno z bułeczką i gruszkami w occie. Danie czasochłonne, ale warto. Pycha!
knedle ze śliwkami
A jakże, bo niby z czym innym mogłyby być? Wiem, wiem, oczywiście posypać się może mnóstwo odpowiedzi, nie mam zamiaru dyskutować o wyższości takich czy innych knedli. Ja po prostu uwielbiam te z węgierkami i tylko takie robię. Niewtajemniczonym podpowiem, że nie każda śliwka wyglądająca jak ta ze zdjęcia węgierką jest. Zazwyczaj jest to śliwka mniejsza od innych granatowych, niepozorna, za to aromatem,według mnie, przewyższająca wszystkie pozostałe.
Ale do rzeczy - na porcję 20 knedli będą nam potrzebne następujące składniki:
10 śliwek,
1/2 kg ziemniaków,
1 jajko,
3 czubate łyżki mączki ziemniaczanej,
1 szkl. mąki pszennej.
Okrasa: 2 łyżki masła, 2 łyżki bułki tartej.
Dla smakoszy: gęsta kwaśna śmietana.
Całą zabawę zaczynamy od śliwek, czyli po umyciu i osuszeniu każdą przekrajamy na dwie części i wyjmujemy pestkę. Śliwki do knedli wcale nie muszą być bardzo dojrzałe, bo po gotowaniu może się okazać, że wewnątrz będzie śliwkowa papka, ale to już rzecz gustu. Ja wolę twardsze i lekko kwaskowate.
Ziemniaki gotujemy w najzwyklejszy sposób - w osolonej wodzie. Można oczywiście użyć ziemniaków pozostałych z poprzedniego obiadu, jeśli nie napatoczyły się gdzieś po drodze sałatce jarzynowej. Ostudzone ziemniaki ugniatamy (lub mielimy, jak kto woli, choć mi do takiej ilości nie chce się wyciągać a potem myć maszynki), dodajemy jajko i obie mąki, i zagniatamy ciasto. Jeśli się mocno klei do rąk należy dosypać mąki pszennej. To ciasto niestety tak czy inaczej będzie się kleiło do rąk, więc wyrabiajcie je i podsypujcie mąkę z umiarem.
Z ciasta kształtujemy walec i kroimy go na 20 równych części. Jeśli się boicie o to, czy kawałki będą równe, to przekrójcie walec na pół, każdą połówkę jeszcze na pół, a potem na pięć już pójdzie łatwiej ;) Przed klejeniem knedli można już nastawić osoloną wodę do gotowania a na patelni przygotować składniki na okrasę. Klejenie nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy, bo zawsze gdzieś śliwka chce wyleźć, ciasto się przerywa lub nie chce skleić tam, gdzie chcemy. Ale jest na to sposób: odkrojony plaster ciasta kładziemy jedną z ciętych ścianek w mące, a na drugą ściankę, gdzie ciasto jest klejące nakładamy śliwkę, po czym otulamy ją ciastem i łatwiej będzie nam je skleić miejscami nieobtoczonymi w mące. Na koniec kształtujemy w kulkę.
Knedle wrzucamy na wrzątek, po chwili możemy sprawdzić, czy nie przywarły do dna garnka i, jeśli tak się stało, delikatnie je odkleić. Knedle są ugotowane kiedy wypłyną na powierzchnię, choć na wszelki wypadek można odczekać jeszcze minutę. Więcej nie, żeby nie jeść papki o smaku knedli :) Na koniec polewamy bułeczką zasmażaną, posypujemy cukrem, a jeśli chcemy, żeby nam się już całkiem zrobiło niebo w gębie - dodajemy gęstą kwaśną śmietanę. Mmmmmm... Aż mi ślinka pociekła, bo, jak się zapewne domyślacie, te ze zdjęcia są już dawno zjedzone.
Ale do rzeczy - na porcję 20 knedli będą nam potrzebne następujące składniki:
10 śliwek,
1/2 kg ziemniaków,
1 jajko,
3 czubate łyżki mączki ziemniaczanej,
1 szkl. mąki pszennej.
Okrasa: 2 łyżki masła, 2 łyżki bułki tartej.
Dla smakoszy: gęsta kwaśna śmietana.
Całą zabawę zaczynamy od śliwek, czyli po umyciu i osuszeniu każdą przekrajamy na dwie części i wyjmujemy pestkę. Śliwki do knedli wcale nie muszą być bardzo dojrzałe, bo po gotowaniu może się okazać, że wewnątrz będzie śliwkowa papka, ale to już rzecz gustu. Ja wolę twardsze i lekko kwaskowate.
Ziemniaki gotujemy w najzwyklejszy sposób - w osolonej wodzie. Można oczywiście użyć ziemniaków pozostałych z poprzedniego obiadu, jeśli nie napatoczyły się gdzieś po drodze sałatce jarzynowej. Ostudzone ziemniaki ugniatamy (lub mielimy, jak kto woli, choć mi do takiej ilości nie chce się wyciągać a potem myć maszynki), dodajemy jajko i obie mąki, i zagniatamy ciasto. Jeśli się mocno klei do rąk należy dosypać mąki pszennej. To ciasto niestety tak czy inaczej będzie się kleiło do rąk, więc wyrabiajcie je i podsypujcie mąkę z umiarem.
Z ciasta kształtujemy walec i kroimy go na 20 równych części. Jeśli się boicie o to, czy kawałki będą równe, to przekrójcie walec na pół, każdą połówkę jeszcze na pół, a potem na pięć już pójdzie łatwiej ;) Przed klejeniem knedli można już nastawić osoloną wodę do gotowania a na patelni przygotować składniki na okrasę. Klejenie nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy, bo zawsze gdzieś śliwka chce wyleźć, ciasto się przerywa lub nie chce skleić tam, gdzie chcemy. Ale jest na to sposób: odkrojony plaster ciasta kładziemy jedną z ciętych ścianek w mące, a na drugą ściankę, gdzie ciasto jest klejące nakładamy śliwkę, po czym otulamy ją ciastem i łatwiej będzie nam je skleić miejscami nieobtoczonymi w mące. Na koniec kształtujemy w kulkę.
Knedle wrzucamy na wrzątek, po chwili możemy sprawdzić, czy nie przywarły do dna garnka i, jeśli tak się stało, delikatnie je odkleić. Knedle są ugotowane kiedy wypłyną na powierzchnię, choć na wszelki wypadek można odczekać jeszcze minutę. Więcej nie, żeby nie jeść papki o smaku knedli :) Na koniec polewamy bułeczką zasmażaną, posypujemy cukrem, a jeśli chcemy, żeby nam się już całkiem zrobiło niebo w gębie - dodajemy gęstą kwaśną śmietanę. Mmmmmm... Aż mi ślinka pociekła, bo, jak się zapewne domyślacie, te ze zdjęcia są już dawno zjedzone.
środa, 1 kwietnia 2015
potrawka z kurczaka
A teraz danie z mojego dzieciństwa, zawsze dostawałam je po kłopotach żołądkowych, jako bardzo lekkostrawne i pożywne. W wersji mojej mamy miało jeszcze pokrojoną zieloną pietruszkę, jednak dodaję ją tylko do swojej porcji, skoro mąż nie uznaje niczego zielonego na talerzu. ;)
Składniki na 4 porcje:
4 pałeczki z kurczaka
(lub 8 skrzydełek, lub 1 ćwiartka),
2-3 marchewki,
1 cebula,
1/3 kostki masła,
2-3 łyżki mąki,
sól,
natka pietruszki.
Mięso i marchewkę gotujemy jak na zupę, chociaż prócz marchwi i cebuli nie dodaję innych warzyw, ziela angielskiego ani liścia laurowego. Po ugotowaniu mięso powinno bardzo dobrze odchodzić od kości, więc należy je gotować przynajmniej godzinę. Odcedzamy wywar, który oczywiście w dalszym procesie nam się przyda, więc sugeruję podstawić coś pod sitko. ;) Mięso obieramy i kroimy na mniejsze kawałki, marchew kroimy w kostkę.
Składniki na 4 porcje:
4 pałeczki z kurczaka
(lub 8 skrzydełek, lub 1 ćwiartka),
2-3 marchewki,
1 cebula,
1/3 kostki masła,
2-3 łyżki mąki,
sól,
natka pietruszki.
Mięso i marchewkę gotujemy jak na zupę, chociaż prócz marchwi i cebuli nie dodaję innych warzyw, ziela angielskiego ani liścia laurowego. Po ugotowaniu mięso powinno bardzo dobrze odchodzić od kości, więc należy je gotować przynajmniej godzinę. Odcedzamy wywar, który oczywiście w dalszym procesie nam się przyda, więc sugeruję podstawić coś pod sitko. ;) Mięso obieramy i kroimy na mniejsze kawałki, marchew kroimy w kostkę.
Masło rozpuszczamy w garnku, w którym później zmieścimy całą potrawę. Do masła dodajemy mąkę i mieszamy, czyli robimy klasyczną zasmażkę. Kiedy ta zacznie porządnie wrzeć zalewamy ją wywarem i dokładnie mieszamy aż do uzyskania jednolitej konsystencji.
Do zagęszczonego wywaru dodajemy pokrojone mięso i marchewkę.Przed podaniem można również dodać pokrojoną natkę pietruszki - wówczas będzie to dokładnie ten smak, który pamiętam z dzieciństwa. Dla urozmaicenia przed podaniem można dołożyć np. groszek z puszki, choć raczej zamiast pietruszki niż oprócz niej. Podawać z ryżem lub gotowanymi ziemniakami, najlepiej puree. Smacznego!
Zapiekanka z łososiem
Znów proponuję zapiekaną rybkę, tym razem jest to łosoś w towarzystwie sera, pomidorów, cebuli i brokułów. Rybka tak przyrządzona jest soczysta i bardzo ciekawa w smaku. Zwłaszcza polecam ją tym, którzy do ryb nie mają zbyt wielkiego przekonania.
Składniki na 4 porcje:
400-500 g z łososia (filet),
2 pomidory,
2 cebule,
200 g brokułów,
200 g sera żółtego,
100 g sera pleśniowego niebieskiego,
75 g masła,
sól, cukier, czosnek suszony.
Oczywiście świeża ryba to podstawa, ja niestety do tej potrawy użyłam mrożonej, co jednak nie zepsuło smaku. Jeśli kupicie świeżą rybkę, to sugeruję usunąć skórę i ości. Rybę kroimy na plastry, a w przypadku mrożonej dzielimy każdą kostkę na dwie części. Cebulę i pomidora obieramy i kroimy w plastry (tyle samo, co kawałków ryby), na zdjęciu widać, ze nie obrałam pomidorów - sugeruję to jednak zrobić. ;) Oba sery również kroimy w plastry, zachowując tę samą ich ilość, co pozostałych składników. Układamy produkty w rządkach: pomidor - cebula - łosoś - ser pleśniowy - ser żółty. Przestrzenie wokół rządków wypełniamy cząstkami brokułów. Miękkie masło mieszamy z solą (jeśli nie soliliśmy wcześniej warzyw i ryby, to nawet z 1 łyżeczką), cukrem (do smaku, ale max. 1 łyżeczką) i czosnkiem suszonym. Tak przyprawione masło nakładamy na przygotowaną do pieczenia zapiekankę.
Pod przykryciem wstawiamy zapiekankę do piekarnika i pieczemy ok. 1 godziny w temperaturze 150 stopni. Mniam!
Składniki na 4 porcje:
400-500 g z łososia (filet),
2 pomidory,
2 cebule,
200 g brokułów,
200 g sera żółtego,
100 g sera pleśniowego niebieskiego,
75 g masła,
sól, cukier, czosnek suszony.
Oczywiście świeża ryba to podstawa, ja niestety do tej potrawy użyłam mrożonej, co jednak nie zepsuło smaku. Jeśli kupicie świeżą rybkę, to sugeruję usunąć skórę i ości. Rybę kroimy na plastry, a w przypadku mrożonej dzielimy każdą kostkę na dwie części. Cebulę i pomidora obieramy i kroimy w plastry (tyle samo, co kawałków ryby), na zdjęciu widać, ze nie obrałam pomidorów - sugeruję to jednak zrobić. ;) Oba sery również kroimy w plastry, zachowując tę samą ich ilość, co pozostałych składników. Układamy produkty w rządkach: pomidor - cebula - łosoś - ser pleśniowy - ser żółty. Przestrzenie wokół rządków wypełniamy cząstkami brokułów. Miękkie masło mieszamy z solą (jeśli nie soliliśmy wcześniej warzyw i ryby, to nawet z 1 łyżeczką), cukrem (do smaku, ale max. 1 łyżeczką) i czosnkiem suszonym. Tak przyprawione masło nakładamy na przygotowaną do pieczenia zapiekankę.
Pod przykryciem wstawiamy zapiekankę do piekarnika i pieczemy ok. 1 godziny w temperaturze 150 stopni. Mniam!
sobota, 31 stycznia 2015
śledź w pomidorach
W zasadzie nie powinien się tak nazywać, tylko w sosie pomidorowym, a tak na prawdę najwięcej w nim cebuli i marchwi. Biorąc jeszcze pod uwagę zawartość pomidorów w naszych koncentratach pomidorowych to już całkiem mijamy się z prawdą. Skoro koncentrat, to coś skoncentrowanego, to dlaczego jest w nim jedynie 30% pomidorów, a nie, jak choćby w szwedzkim, niemal 100%? Ale umówmy się, że nazwę wzięłam od koloru, bo tak łatwiej. :)
Składniki:
4 płaty śledzia a'la matias
4 ząbki czosnku,
3 cebule,
2 małe marchwie,
garść rodzynek,
cubrzyca zielona (lub bazylia, majeranek, oregano - zależnie od gustu),
4 łyżki oleju,
masło do smażenia,
koncentrat pomidorowy (150-200 g),
4 łyżki octu balsamicznego lub 2 łyżki kremu z takiego octu,
1 łyżka sosu sojowego,
2 łyżki cukru,
1 łyżka miodu,
sól do smaku.
Śledzia kroimy tylko na mniejsze kawałki, a najwięcej pracy musimy poświęcić zalewie. Cebulę obieramy i kroimy w łódeczki, można ją przed smażeniem posolić, posłodzić i odstawić na czas pozostałych czynności przed smażeniem. Marchew obieramy i trzemy na tarce o grubych oczkach, czosnek przeciskamy przez praskę, rodzynki przeglądamy i usuwamy ogonki, a następnie namaczamy we wrzątku. Na maśle smażymy cebulę i marchew, ale tylko tyle, żeby zmiękły, nie przysmażamy. Do tego dodajemy pozostałe składniki, mieszamy na patelni, studzimy i zalewamy pokrojonego śledzia. Jeśli zalewa wyjdzie nam zbyt gęsta, śmiało można rozcieńczyć ją wodą. Ale bez przesady. ;)Mieszamy i odstawiamy do przegryzienia. Najlepsze następnego dnia, później zresztą też! :D
Składniki:
4 płaty śledzia a'la matias
4 ząbki czosnku,
3 cebule,
2 małe marchwie,
garść rodzynek,
cubrzyca zielona (lub bazylia, majeranek, oregano - zależnie od gustu),
4 łyżki oleju,
masło do smażenia,
koncentrat pomidorowy (150-200 g),
4 łyżki octu balsamicznego lub 2 łyżki kremu z takiego octu,
1 łyżka sosu sojowego,
2 łyżki cukru,
1 łyżka miodu,
sól do smaku.
Śledzia kroimy tylko na mniejsze kawałki, a najwięcej pracy musimy poświęcić zalewie. Cebulę obieramy i kroimy w łódeczki, można ją przed smażeniem posolić, posłodzić i odstawić na czas pozostałych czynności przed smażeniem. Marchew obieramy i trzemy na tarce o grubych oczkach, czosnek przeciskamy przez praskę, rodzynki przeglądamy i usuwamy ogonki, a następnie namaczamy we wrzątku. Na maśle smażymy cebulę i marchew, ale tylko tyle, żeby zmiękły, nie przysmażamy. Do tego dodajemy pozostałe składniki, mieszamy na patelni, studzimy i zalewamy pokrojonego śledzia. Jeśli zalewa wyjdzie nam zbyt gęsta, śmiało można rozcieńczyć ją wodą. Ale bez przesady. ;)Mieszamy i odstawiamy do przegryzienia. Najlepsze następnego dnia, później zresztą też! :D
schab po chłopsku
Kiedyś opowiedział mi o tej potrawie pewien kucharz, któremu z kolei ktoś o niej opowiedział... i tak teraz ja Wam o niej opowiem. Składniki są typowe dla polskiej kuchni, bo prócz mięsa to kapusta kiszona, ogórki kiszone i grzyby. Smak, jedyny w swoim rodzaju, szczególnie polecam miłośnikom zarówno kapusty jak i ogórków kiszonych. Nazwa oczywiście bardzo adekwatna, zwłaszcza przy ostatniej modzie na swojskie, chłopskie smaki.
Składniki na 6 porcji:
0,5 kg schabu bez kości (lub dla zabieganych - 6 plastrów),
300 g kapusty kiszonej,
6 ogórków kiszonych (objętościowo tyle, co kapusty),
1 filiżanka grzybów suszonych lub 200 g świeżych,
1/3 kostki masła,
sól, pieprz,
śmietana do sosu.
Gotowanie zaczyna się już w sklepie, jak już nieraz zapewne pisałam w przypadku mięsa, w tym wypadku od wyboru ładnego kawałka schabu. Najlepiej jak nie jest na żadnej tacce, w siatce czy ładnie zawinięty w folię - zdarza się niestety, że przy tych zabiegach ukrywane są te nomen omen gorsze strony mięsa. Najlepiej jak nam osoba obsługująca pokaże cały kawałek, zwłaszcza od spodu - wówczas możemy ocenić czy dużo będzie z tego mięsa strat. A może nie przeszkadzają Wam te wszystkie błony, zgrubienia itp.? Wówczas macie mniej problemów niż ja. :)
Mięso już kupione, więc możemy zabrać się za farsz: kapustę kiszoną kroimy, wrzucamy na patelnię na rozgrzane masło i smażymy. Ogórki kiszone starte na tarce o dużych oczkach również smażymy na maśle. Grzyby, jeśli używamy suszonych, zalewamy wrzątkiem, po wystudzeniu opłukujemy, szatkujemy i również na masło... Przy grzybach świeżych omijamy oczywiście zalewanie wrzątkiem, za to nie polecam pomijania płukania, bo nic tak koncertowo nie psuje pysznego dania jak zgrzytanie piasku między zębami ;) Łączymy wszystkie trzy smażone składniki farszu i doprawiamy pieprzem. Gwoli wyjaśnienia - smażymy je osobno, bo tak łatwiej się wysmażą, lepiej mieć na patelni mniej dla lepszego smaku.
Schab po opłukaniu i wykrojeniu zbędnych elementów kroimy w plastry, rozbijamy i doprawiamy solą i pieprzem. Na plastry nakładamy farsz, jeśli chcecie możecie do niego dodać jajko i bułkę tartą, ale ja tego nie robię - wówczas nadzienie jest delikatniejsze. Farszu nie wtykamy na siłę całego do schabu - przyda nam się potem do sosu. Jeśli chcecie dodać jajko i bułkę, wówczas odłóżcie część do sosu zanim to zrobicie. Zawijamy schab z nadzieniem jak na zdjęciach i smażymy w garnku lub wysokiej patelni na rozgrzanym maśle.
Każdą roladkę należy przeturlać, żeby ładnie ze wszystkich stron się przysmażyła i jak już wszystkie są rumiane zalewamy wodą (tak do dwóch trzecich wysokości roladek) i 20 minut dusimy pod przykryciem. Po tym czasie roladki wyjmujemy już do podania, a do sosu dodajemy pozostały farsz, zabielamy śmietaną, ewentualnie zagęszczamy mąką i gotowe.
Składniki na 6 porcji:
0,5 kg schabu bez kości (lub dla zabieganych - 6 plastrów),
300 g kapusty kiszonej,
6 ogórków kiszonych (objętościowo tyle, co kapusty),
1 filiżanka grzybów suszonych lub 200 g świeżych,
1/3 kostki masła,
sól, pieprz,
śmietana do sosu.
Gotowanie zaczyna się już w sklepie, jak już nieraz zapewne pisałam w przypadku mięsa, w tym wypadku od wyboru ładnego kawałka schabu. Najlepiej jak nie jest na żadnej tacce, w siatce czy ładnie zawinięty w folię - zdarza się niestety, że przy tych zabiegach ukrywane są te nomen omen gorsze strony mięsa. Najlepiej jak nam osoba obsługująca pokaże cały kawałek, zwłaszcza od spodu - wówczas możemy ocenić czy dużo będzie z tego mięsa strat. A może nie przeszkadzają Wam te wszystkie błony, zgrubienia itp.? Wówczas macie mniej problemów niż ja. :)
Mięso już kupione, więc możemy zabrać się za farsz: kapustę kiszoną kroimy, wrzucamy na patelnię na rozgrzane masło i smażymy. Ogórki kiszone starte na tarce o dużych oczkach również smażymy na maśle. Grzyby, jeśli używamy suszonych, zalewamy wrzątkiem, po wystudzeniu opłukujemy, szatkujemy i również na masło... Przy grzybach świeżych omijamy oczywiście zalewanie wrzątkiem, za to nie polecam pomijania płukania, bo nic tak koncertowo nie psuje pysznego dania jak zgrzytanie piasku między zębami ;) Łączymy wszystkie trzy smażone składniki farszu i doprawiamy pieprzem. Gwoli wyjaśnienia - smażymy je osobno, bo tak łatwiej się wysmażą, lepiej mieć na patelni mniej dla lepszego smaku.
Schab po opłukaniu i wykrojeniu zbędnych elementów kroimy w plastry, rozbijamy i doprawiamy solą i pieprzem. Na plastry nakładamy farsz, jeśli chcecie możecie do niego dodać jajko i bułkę tartą, ale ja tego nie robię - wówczas nadzienie jest delikatniejsze. Farszu nie wtykamy na siłę całego do schabu - przyda nam się potem do sosu. Jeśli chcecie dodać jajko i bułkę, wówczas odłóżcie część do sosu zanim to zrobicie. Zawijamy schab z nadzieniem jak na zdjęciach i smażymy w garnku lub wysokiej patelni na rozgrzanym maśle.
Każdą roladkę należy przeturlać, żeby ładnie ze wszystkich stron się przysmażyła i jak już wszystkie są rumiane zalewamy wodą (tak do dwóch trzecich wysokości roladek) i 20 minut dusimy pod przykryciem. Po tym czasie roladki wyjmujemy już do podania, a do sosu dodajemy pozostały farsz, zabielamy śmietaną, ewentualnie zagęszczamy mąką i gotowe.
niedziela, 25 stycznia 2015
ciasto dyniowo-marchewkowe
Smak w sam raz na zimę, duża ilość przypraw korzennych ma nas wspomóc w zapobieganiu przeziębieniom, dlatego tak często zimą spożywamy potrawy bogate w cynamon, goździki czy imbir. Nawet zimowe herbatki z tymi przyprawami, nie wspominając już o piwie czy winie grzanym, mają nas uchronić od infekcji. Ale do rzeczy, wszak o cieście być miało.
Składniki na ciasto do tortownicy o średnicy 25 cm:
1 duża szklanka tartej odsączonej marchwi (najlepiej użyć odpadu po zrobieniu soku w sokowirówce), jeśli ze świeżej marchwi, mokrej - to wystarczy 1 niepełna szklanka,
1 szklanka gotowanej, pokrojonej w kostkę dyni,
1 szklanka oleju,
250 g majonezu,
5 jajek,
3 szklanki mąki pszennej,
4 czubate łyżki mąki ziemniaczanej,
1,5 szklanki cukru,
4 łyżki miodu,
3 łyżeczki cynamonu, po 1 płaskiej łyżeczce mielonych goździków i imbiru,
3-4 łyżeczki proszku do pieczenia,
orzechy laskowe, migdały,
cukier waniliowy,
skórka pomarańczowa.
Do przełożenia:
330 ml. śmietanki 30%,
1/4 kg cukru pudru,
1 cukier waniliowy,
2 serki mascarpone (łącznie 500 g),
1 słoik nutelli.
Marchewka, jak już wspomniałam, najlepiej jak będzie dokładnie odsączona, jeśli nie - trzeba jej użyć mniej, bo inaczej zrobi się zakalec. Najlepiej więc użyć odpadu z sokowirówki. To samo dotyczy dyni - nie może być zbyt mokra, więc jeśli planujemy zrobić takie ciasto, to należy zacząć od gotowania dyni. Można to zrobić nawet dzień wcześniej. Dynię obrać, pokroić w kostkę i wrzucić na lekko osolony wrzątek. Odcedzić 5 minut po ponownym zagotowaniu i pozostawić na sitku bez przykrycia, aby woda mogła odciekać lub odparowywać. Pamiętajmy, aby nie używać więcej dyni, niż jest w przepisie, bo bardzo łatwo wówczas o zakalca.
Z białek ubijamy pianę, dodajemy cukier i nadal miksujemy, aż cukier częściowo się rozpuści. Potem dodajemy marchew i dynię, przyprawy, majonez i mąkę z proszkiem. Na koniec powoli dodajemy olej, stale miksując, po czym wrzucamy resztę składników, czyli miód, żółtka i bakalie, i mieszamy już łyżką. Wylewamy ciasto do tortownicy i wkładamy do piekarnika rozgrzanego do temperatury 180 stopni Celsjusza. Pieczemy około 40 minut, po tym czasie sprawdzamy patyczkiem i ewentualnie dopiekamy, jeśli po przepisowym czasie nie będzie gotowe. Sprawdzanie patyczkiem, dla mniej wtajemniczonych, polega na wbiciu w środek ciasta patyczka (np. długiej wykałaczki) aż do samego dołu, wyciągnięcie i sprawdzenie czy patyczek nie jest mokry, czy nie oblepił się ciastem. Podczas sprawdzania patyczkiem ciasta nie wyjmujemy z piekarnika ani nie zmniejszamy temperatury, bo jeśli ciasto okaże się niedopieczone łatwo może nam "klapnąć".
Składniki na ciasto do tortownicy o średnicy 25 cm:
1 duża szklanka tartej odsączonej marchwi (najlepiej użyć odpadu po zrobieniu soku w sokowirówce), jeśli ze świeżej marchwi, mokrej - to wystarczy 1 niepełna szklanka,
1 szklanka gotowanej, pokrojonej w kostkę dyni,
1 szklanka oleju,
250 g majonezu,
5 jajek,
3 szklanki mąki pszennej,
4 czubate łyżki mąki ziemniaczanej,
1,5 szklanki cukru,
4 łyżki miodu,
3 łyżeczki cynamonu, po 1 płaskiej łyżeczce mielonych goździków i imbiru,
3-4 łyżeczki proszku do pieczenia,
orzechy laskowe, migdały,
cukier waniliowy,
skórka pomarańczowa.
Do przełożenia:
330 ml. śmietanki 30%,
1/4 kg cukru pudru,
1 cukier waniliowy,
2 serki mascarpone (łącznie 500 g),
1 słoik nutelli.
Marchewka, jak już wspomniałam, najlepiej jak będzie dokładnie odsączona, jeśli nie - trzeba jej użyć mniej, bo inaczej zrobi się zakalec. Najlepiej więc użyć odpadu z sokowirówki. To samo dotyczy dyni - nie może być zbyt mokra, więc jeśli planujemy zrobić takie ciasto, to należy zacząć od gotowania dyni. Można to zrobić nawet dzień wcześniej. Dynię obrać, pokroić w kostkę i wrzucić na lekko osolony wrzątek. Odcedzić 5 minut po ponownym zagotowaniu i pozostawić na sitku bez przykrycia, aby woda mogła odciekać lub odparowywać. Pamiętajmy, aby nie używać więcej dyni, niż jest w przepisie, bo bardzo łatwo wówczas o zakalca.
Z białek ubijamy pianę, dodajemy cukier i nadal miksujemy, aż cukier częściowo się rozpuści. Potem dodajemy marchew i dynię, przyprawy, majonez i mąkę z proszkiem. Na koniec powoli dodajemy olej, stale miksując, po czym wrzucamy resztę składników, czyli miód, żółtka i bakalie, i mieszamy już łyżką. Wylewamy ciasto do tortownicy i wkładamy do piekarnika rozgrzanego do temperatury 180 stopni Celsjusza. Pieczemy około 40 minut, po tym czasie sprawdzamy patyczkiem i ewentualnie dopiekamy, jeśli po przepisowym czasie nie będzie gotowe. Sprawdzanie patyczkiem, dla mniej wtajemniczonych, polega na wbiciu w środek ciasta patyczka (np. długiej wykałaczki) aż do samego dołu, wyciągnięcie i sprawdzenie czy patyczek nie jest mokry, czy nie oblepił się ciastem. Podczas sprawdzania patyczkiem ciasta nie wyjmujemy z piekarnika ani nie zmniejszamy temperatury, bo jeśli ciasto okaże się niedopieczone łatwo może nam "klapnąć".
Jak już uda nam się ładnie upiec możemy, podczas stygnięcia ciasta, przygotować krem. To już całkiem banalne: śmietanę 30% ubijamy na sztywno, dodajemy cukier, cukier waniliowy, dalej miksujemy i na koniec dodajemy serek mascarpone. Tym pokryjemy wierzch ciasta, ale pamiętajcie, że najpierw po wystudzeniu ciasto należy przekroić i przełożyć nutellą. Gotowe! Pyszne i zapewne baaardzo tuczące :D
sałatka z kurczakiem w pomarańczach
Kolejny pomysł na karnawałowe przekąski - sałatka w zasadzie jest banalna, ale za to jej podanie robi dobre wrażenie. A wiadomo, jak potrawa jest ładnie podana to i lepiej smakuje. Skądś się nawet wzięło powiedzenie zjeść wzrokiem, chociaż już o innym jedzeniu tu mowa ;) Oczywiście składniki wszelkich sałatek można dowolnie, zależnie od gustu zmieniać, co jest ich niebywałą zaletą. Poniżej podaję kompozycję, która mi przypadła do gustu.
Składniki na 10-12 porcji sałatki:
4-6 pomarańczek, najlepiej niewielkich,
30-40 dkg kurczaka wędzonego,
1 saszetka ryżu,
garść rodzynek,
puszka kukurydzy,
majonez,
przyprawy (dodałam tylko sól, pieprz i trochę curry),
pęczek zielonej pietruszki.
Gotujemy ryż w osolonej wodzie i zabieramy się za oprawianie pomarańczy: kroimy każdą na pół po czym łyżką oddzielamy miąższ od skórki - tak powstaną miseczki na sałatkę. Miąższ kroimy w kostkę, lub - to dla bardziej ambitnych i cierpliwych - obieramy każdy kawałeczek z białej błonki. To obieranie ma sens jeśli przewidujecie, że sałatka nie zostanie zjedzona od razu i zostanie do następnego dnia - wówczas goryczka z błonek może popsuć smak, to samo zresztą z samą skórką, w której sałatka będzie podana - ona też niestety doda goryczy, więc ewentualnie część, której nie podacie tego dnia lepiej zostawić w misce.
Kolejna czynność to obranie i posiekanie mięsa wędzonego kurczaka, tu w zależności od upodobań można mięso kroić razem ze skórą lub bez niej. Ja nauczyłam się pozbywać wszystkiego, co choć trochę mi podpada, wyrzucam skórę i nawet część mięsa przy samej kości, bo jest przebarwiona. To z pewnością nadgorliwość, z której jednak bardzo cieszy się nasz kot. Jak już mięsko mamy pokrojone a ryż z pewnością gdzieś przy pomarańczach zdążył się ugotować i wystudzić, to mieszamy wszystkie składniki łącznie z posiekaną pietruszką (część można odłożyć do dekoracji) i namoczonymi wcześniej we wrzątku rodzynkami. Nakładamy do miseczek ze skórek pomarańczy, dekorujemy pietruszką i voila!
Składniki na 10-12 porcji sałatki:
4-6 pomarańczek, najlepiej niewielkich,
30-40 dkg kurczaka wędzonego,
1 saszetka ryżu,
garść rodzynek,
puszka kukurydzy,
majonez,
przyprawy (dodałam tylko sól, pieprz i trochę curry),
pęczek zielonej pietruszki.
Gotujemy ryż w osolonej wodzie i zabieramy się za oprawianie pomarańczy: kroimy każdą na pół po czym łyżką oddzielamy miąższ od skórki - tak powstaną miseczki na sałatkę. Miąższ kroimy w kostkę, lub - to dla bardziej ambitnych i cierpliwych - obieramy każdy kawałeczek z białej błonki. To obieranie ma sens jeśli przewidujecie, że sałatka nie zostanie zjedzona od razu i zostanie do następnego dnia - wówczas goryczka z błonek może popsuć smak, to samo zresztą z samą skórką, w której sałatka będzie podana - ona też niestety doda goryczy, więc ewentualnie część, której nie podacie tego dnia lepiej zostawić w misce.
Kolejna czynność to obranie i posiekanie mięsa wędzonego kurczaka, tu w zależności od upodobań można mięso kroić razem ze skórą lub bez niej. Ja nauczyłam się pozbywać wszystkiego, co choć trochę mi podpada, wyrzucam skórę i nawet część mięsa przy samej kości, bo jest przebarwiona. To z pewnością nadgorliwość, z której jednak bardzo cieszy się nasz kot. Jak już mięsko mamy pokrojone a ryż z pewnością gdzieś przy pomarańczach zdążył się ugotować i wystudzić, to mieszamy wszystkie składniki łącznie z posiekaną pietruszką (część można odłożyć do dekoracji) i namoczonymi wcześniej we wrzątku rodzynkami. Nakładamy do miseczek ze skórek pomarańczy, dekorujemy pietruszką i voila!
sobota, 17 stycznia 2015
szynka w sosie cebulowo-musztardowym
Już pewnie nie raz wspominałam, ale nie zaszkodzi i tym razem przypomnieć, że gotowanie zaczynamy już w sklepie przy wyborze odpowiedniego produktu. Szyneczka powinna być chuda, najlepiej jakby nie miała żadnych błon i innych białych paskudztw, jeśli je jednak ma, to należy je wyciąć przed przystąpieniem do kolejnych czynności. Pieczone mięso jest o tyle fajne, że nie wymaga wiele pracy, a jedynie czasu. W trakcie pieczenia możemy zająć się malowaniem paznokci czy sprzątaniem, bo podobno tym kobiety się zajmują, lub mają zajmować;) Jeśli facet gotuje, to oczywiście może sobie w czasie pieczenia odkurzyć samochód ;) Ale do rzeczy...
Składniki na 4-6 porcji:
1 kulka szynki wieprzowej (około 1,5 kg),
1 kg cebuli,
100 g musztardy,
3 łyżki masła,
1 łyżka mąki,
cukier, sól, pieprz, gałka muszkatołowa,
ew. przyprawa "do pieczeni wieprzowej".
Szynkę obsmażyć z przyprawami na 1 łyżce masła, włożyć do naczynia żaroodpornego a następnie zalać patelnię wodą (ok. 1 - 1,5 szkl.) dosolić, zagotować i mieszać tak, aby zabrać z patelni pozostałe po smażeniu przyprawy. Zlać wodę z przyprawami do mięsa i wstawić do piekarnika rozgrzanego do temperatury 150-170 stopni Celsjusza.
Kiedy mięsko się piecze obieramy cebulę i kroimy ją w plastry, posypujemy cukrem i odstawiamy. Po około godzinie od wstawienia mięsa rozpuszczamy na patelni łyżkę masła i dusimy na nim cebulę, koniecznie pod przykryciem, uważając, aby cebulka się nie zrumieniła. Dodajemy musztardę i cały sos, w którym piecze się szynka, mieszamy i zalewamy szynkę do dalszego pieczenia. Od tej pory powinna się piec jeszcze co najmniej półtorej godziny. W zasadzie podobny efekt z sosem można uzyskać jeśli od razu na początku pieczenia wrzuci się surową cebulę i musztardę do wody wokół pieczeni, ja jednak robię po swojemu, choć różnica w smaku pewnie jest ledwo wyczuwalna. Na koniec sos można zagęścić, czyli zrobić na patelni zasmażkę z masła i mąki, i zalać ją sosem spod pieczeni. I na tym koniec, a do obiadu siadamy z umalowanymi paznokciami lub dumą ze świeżo odkurzonego samochodu ;)
Składniki na 4-6 porcji:
1 kulka szynki wieprzowej (około 1,5 kg),
1 kg cebuli,
100 g musztardy,
3 łyżki masła,
1 łyżka mąki,
cukier, sól, pieprz, gałka muszkatołowa,
ew. przyprawa "do pieczeni wieprzowej".
Szynkę obsmażyć z przyprawami na 1 łyżce masła, włożyć do naczynia żaroodpornego a następnie zalać patelnię wodą (ok. 1 - 1,5 szkl.) dosolić, zagotować i mieszać tak, aby zabrać z patelni pozostałe po smażeniu przyprawy. Zlać wodę z przyprawami do mięsa i wstawić do piekarnika rozgrzanego do temperatury 150-170 stopni Celsjusza.
Kiedy mięsko się piecze obieramy cebulę i kroimy ją w plastry, posypujemy cukrem i odstawiamy. Po około godzinie od wstawienia mięsa rozpuszczamy na patelni łyżkę masła i dusimy na nim cebulę, koniecznie pod przykryciem, uważając, aby cebulka się nie zrumieniła. Dodajemy musztardę i cały sos, w którym piecze się szynka, mieszamy i zalewamy szynkę do dalszego pieczenia. Od tej pory powinna się piec jeszcze co najmniej półtorej godziny. W zasadzie podobny efekt z sosem można uzyskać jeśli od razu na początku pieczenia wrzuci się surową cebulę i musztardę do wody wokół pieczeni, ja jednak robię po swojemu, choć różnica w smaku pewnie jest ledwo wyczuwalna. Na koniec sos można zagęścić, czyli zrobić na patelni zasmażkę z masła i mąki, i zalać ją sosem spod pieczeni. I na tym koniec, a do obiadu siadamy z umalowanymi paznokciami lub dumą ze świeżo odkurzonego samochodu ;)
marchew z groszkiem "na jarzynkę"
To jeden ze smaków dzieciństwa, który do tej pory uwielbiam, choć zbyt rzadko robię. W chudszych latach był to po prostu cały obiad, ewentualnie dodatek do ziemniaków, w latach sutszych towarzyszył im jeszcze kotlet schabowy lub mielony. Zawsze wszystkie warzywa gotowane i z zasmażką były nazywane u nas warzywami "na jarzynkę", niezależnie czy była to kapusta, buraki czy właśnie marchewka z groszkiem. Ciekawe czy u Was też jada się lub jadało coś "na jarzynkę", a w szczególności marchewkę z groszkiem, a jeśli tak, to czy w takiej jak u mnie postaci?
Składniki na około 4 porcje:
3-4 średnie marchwie,
1 puszka zielonego groszku (400 g),
1/4 kostki masła (50 g),
2-3 czubate łyżki mąki,
sól i cukier do smaku.
Marchew obrać i pokroić w kostkę, następnie ugotować do miękkości w osolonej wodzie. Na patelni rozpuścić masło, dodać do niego mąkę, rozmieszać i zrumienić, czyli zrobić klasyczną zasmażkę, którą następnie zalać częścią wody od gotowania marchwi i rozmieszać, aby nie powstały grudki. W razie czego dolać wody, gdyby zasmażka była zbyt gęsta i "kluchowata".
Gotową zasmażkę dodać do marchwi, dołożyć groszek, wymieszać, zagotować i ewentualnie doprawić jeszcze solą i cukrem. Podawać na ciepło jako dodatek do głównego dania. Mniam!
Składniki na około 4 porcje:
3-4 średnie marchwie,
1 puszka zielonego groszku (400 g),
1/4 kostki masła (50 g),
2-3 czubate łyżki mąki,
sól i cukier do smaku.
Marchew obrać i pokroić w kostkę, następnie ugotować do miękkości w osolonej wodzie. Na patelni rozpuścić masło, dodać do niego mąkę, rozmieszać i zrumienić, czyli zrobić klasyczną zasmażkę, którą następnie zalać częścią wody od gotowania marchwi i rozmieszać, aby nie powstały grudki. W razie czego dolać wody, gdyby zasmażka była zbyt gęsta i "kluchowata".
Gotową zasmażkę dodać do marchwi, dołożyć groszek, wymieszać, zagotować i ewentualnie doprawić jeszcze solą i cukrem. Podawać na ciepło jako dodatek do głównego dania. Mniam!
ćwikła z chrzanem
Ćwikła to jeden z najpyszniejszych dodatków do wędlin, pieczeni i pasztetów w moim rodzinnym domu. Pojawia się do tej pory na naszym świątecznym stole. U nas nazywało się ją po prostu ćwikłą i było oczywiste, że zawiera chrzan, bo bez niego to po prostu tarte buraki, ale niech w tym opisie będzie ćwikłą z chrzanem:)
Składniki na objętość 1 litrowego słoika:
6 średnich buraków,
1 łyżeczka soli,
2 łyżeczki cukru,
2-3 łyżki tartego chrzanu.
Chrzanu można oczywiście dodać więcej lub mniej, zależnie od upodobań. Mi ostatnio smakuje ostrzejsza, czyli na tę ilość buraków używam całego słoiczka chrzanu. Dodawajcie go jednak stopniowo, próbując czy nie przesadziliście z ostrością.
Buraki obrać i ugotować do miękkości w osolonej wodzie - powinno to zająć około 30 minut. Odcedzić buraki i pozostawić do ostudzenia. Wywaru można użyć do zrobienia barszczu. Po wystudzeniu buraki zetrzeć na tarce o małych oczkach, dodać sól, cukier, chrzan i zamieszać. Gotowe! Banalnie proste. Podawać na zimno jako dodatek do wędlin i pieczonych mięs, choć wiem, że i do serów równie dobrze się sprawdza.
Składniki na objętość 1 litrowego słoika:
6 średnich buraków,
1 łyżeczka soli,
2 łyżeczki cukru,
2-3 łyżki tartego chrzanu.
Chrzanu można oczywiście dodać więcej lub mniej, zależnie od upodobań. Mi ostatnio smakuje ostrzejsza, czyli na tę ilość buraków używam całego słoiczka chrzanu. Dodawajcie go jednak stopniowo, próbując czy nie przesadziliście z ostrością.
Buraki obrać i ugotować do miękkości w osolonej wodzie - powinno to zająć około 30 minut. Odcedzić buraki i pozostawić do ostudzenia. Wywaru można użyć do zrobienia barszczu. Po wystudzeniu buraki zetrzeć na tarce o małych oczkach, dodać sól, cukier, chrzan i zamieszać. Gotowe! Banalnie proste. Podawać na zimno jako dodatek do wędlin i pieczonych mięs, choć wiem, że i do serów równie dobrze się sprawdza.
czwartek, 15 stycznia 2015
francuskie kłębuszki - przekąski karnawałowe
Dziś pomysł na bardzo szybką i prostą w wykonaniu zakąskę. Zajadam się często czymś podobnym u przyjaciółki, jednak z uwagi na używaną przez nią paprykę, za którą mój małżonek nie przepada, postanowiłam stworzyć własną konfigurację dodatków. Przekąska jest bardzo łatwa w przygotowaniu i, o ile mamy w domu wszystkie produkty, zdążymy ją przygotować zanim dojadą do nas goście, którzy zapowiedzieli się przed chwilą.
Podstawą jest oczywiście ciasto francuskie, gotowe, bo któż miałby w tym rozpędzonym świecie czas i cierpliwość na robienie go samemu. Na nim też, jak podejrzewam, kończy się związek przekąski z Francją.
Składniki na 16 kłębuszków:
opakowanie ciasta francuskiego (275 g),
kulka sera mozarella,
2 małe cebule,
salami w plastrach (100 g),
2 ząbki czosnku,
serek (puszysty, ostrowia, almette),
przyprawa do pizzy lub spaghetti bolognese,
1 łyżka koncentratu pomidorowego.
Zaczynam od pokrojenia cebuli i oprószenia jej solą i cukrem. W tym momencie włączam już piekarnik, temperatura 220-250 stopni C. Następnie przeciskam czosnek przez praskę, po czym dodaję szczyptę soli i rozcieram łyżką w miseczce, do tego dodaję serek, koncentrat pomidorowy i przyprawy - mieszam aż do uzyskania jednolitej pasty.
Rozwijam ciasto francuskie i na nim kolejno: rozsmarowuję pastę, kładę cebulę, salami i plastry mozarelli. Ciasto z nadzieniem delikatnie roluję - świetnie pomaga w tym papier w który ciasto było zawinięte. Rolowałam ciasto wzdłuż dłuższych boków, warto ich brzegi zostawić bez nadzienia. Na boku od którego zaczynamy rolowanie może to być 1-2 cm, ale bok na którym będziemy kończyć powinien zostać pusty na szerokości minimum 5 cm, bo nadzienie będzie się w tamtą stronę przesuwać podczas rolowania.
Roladę kroję w plastry i ostrożnie układam na blaszce z papierem do pieczenia pamiętając, że ciasto urośnie, więc trzeba mu zostawić do tego przestrzeń. Po krojeniu plastrów zamiast krążków wyjdą spłaszczone owale - wystarczy je tylko mniej więcej rozpostrzeć już na blaszce, nawet pozostawiając dziury, które zasklepią się podczas pieczenia. Wkładać do piekarnika rozgrzanego do 220-250 stopni Celsjusza, piec około 12-15 minut. Można podawać jeszcze ciepłe, lub - jeśli dotrwają - ostudzone.
niedziela, 11 stycznia 2015
kalafior w cieście
Rozwieję może od razu wątpliwości czy to kwiat czy warzywo - jedno i drugie. Kalafior jest kwiatem warzywa tzw. kapustnego. Jadamy zgrubiałe łodygi z nierozwiniętymi pączkami kwiatowymi. Uzbrojeni w tę wiedzę zacznijmy przygotowania od umycia kalafiora, wycięcia z niego ewentualnych niedoskonałości i podzielenia na cząstki długości ok. 5 cm. Podzielony kalafior wrzucamy na osolony wrzątek na ok. 5 min. - czyli po wrzuceniu jak woda znów zacznie się gotować - wyciągamy i osuszamy (w durszlaku lub można go położyć na ściereczce czy ręcznikach papierowych). Kalafior schnie a my zabieramy się za przygotowanie sosu i ciasta. Poniżej propozycja sosu serowego, ale już kombinuję jakim innym, nieco lżejszym, można by go było zastąpić. Ananasowym, pomarańczowym, awokado? Macie jakieś pomysły?
SOS: łyżkę masła roztopić w rondelku, dołożyć serek topiony i śmietanę lub jogurt naturalny (objętościowo więcej niż serka) i rozmieszać tak, aby uzyskać jednolitą masę - najłatwiej pójdzie trzepaczką. Do masy dodać 1 łyżeczkę pieprzu cytrynowego, 1 łyżeczkę kurkumy, 1-2 łyżki musztardy, sól do smaku. Zamieszać i odstawić do ostudzenia. Podawać na zimno jako dodatek do kalafiora w cieście.
CIASTO: rozbić jajko (trzepaczką, widelcem itp.), dodać 200 ml mleka, 1/2 szkl. mąki, można dodać też łyżkę czy dwie bułki tartej, a na koniec przyprawy, które są najważniejszym składnikiem potrawy: 1 łyżeczka curry, 1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej, 1-2 łyżeczki suszonego czosnku (może być świeży, przeciśnięty przez praskę), 2 łyżki majeranku, ew. sól. Przyprawiajcie oczywiście tak, jak Wam będzie pasowało - tu zdajcie się po prostu na intuicję i ulubione smaki.
Cząstki kalafiora zanurzamy w cieście i wrzucamy na rozgrzany głęboki olej (lub smalec/fryturę), smażymy aż ciasto się zarumieni. Jeśli wykorzystacie całego kalafiora i nadal zostanie ciasto można wysmażyć w ten sposób inne warzywa, jak por, cebula, brokuły czy marchew.
SOS: łyżkę masła roztopić w rondelku, dołożyć serek topiony i śmietanę lub jogurt naturalny (objętościowo więcej niż serka) i rozmieszać tak, aby uzyskać jednolitą masę - najłatwiej pójdzie trzepaczką. Do masy dodać 1 łyżeczkę pieprzu cytrynowego, 1 łyżeczkę kurkumy, 1-2 łyżki musztardy, sól do smaku. Zamieszać i odstawić do ostudzenia. Podawać na zimno jako dodatek do kalafiora w cieście.
CIASTO: rozbić jajko (trzepaczką, widelcem itp.), dodać 200 ml mleka, 1/2 szkl. mąki, można dodać też łyżkę czy dwie bułki tartej, a na koniec przyprawy, które są najważniejszym składnikiem potrawy: 1 łyżeczka curry, 1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej, 1-2 łyżeczki suszonego czosnku (może być świeży, przeciśnięty przez praskę), 2 łyżki majeranku, ew. sól. Przyprawiajcie oczywiście tak, jak Wam będzie pasowało - tu zdajcie się po prostu na intuicję i ulubione smaki.
Cząstki kalafiora zanurzamy w cieście i wrzucamy na rozgrzany głęboki olej (lub smalec/fryturę), smażymy aż ciasto się zarumieni. Jeśli wykorzystacie całego kalafiora i nadal zostanie ciasto można wysmażyć w ten sposób inne warzywa, jak por, cebula, brokuły czy marchew.
Subskrybuj:
Posty (Atom)