Pierś z kurczaka pokroiłam na cienkie, jak najdłuższe paski, każdy pasek zwinęłam w różyczkę i położyłam na patelni na rozpuszczone masło - dopiero wtedy soląc mięsko. Nie obawiajcie się tych różyczek - pierś z kurczaka jest na tyle miękka i "klejąca", że same różyczki się zwijają i trzymają. Opornym wtykałam wykałaczkę gdzie trzeba ;)
Po przesmażeniu różyczek po obu stronach (nie muszą być dobrze przysmażone, raczej lekko, tylko tyle, aby się ścięły i nie rozkręciły) zdjęłam je, a na patelnię z resztką masła po smażeniu włożyłam: 2 duże, czubate łyżki musztardy (delikatesowej kamis), 2 łyżki miodu gryczanego, tyle samo lipowego, 3 duże łyżki śmietany 12% i tyle samo jogurtu naturalnego. Sos zamieszałam i lekko dosoliłam do smaku, włożyłam do niego różyczki i pod przykryciem dusiłam je w tym sosie na malutkim ogniu przez 20 minut. I gotowe :D Całość trwała ok 30 minut! Nie dość, że pyszne i wykwintnie wygląda, to jeszcze robi się tak łatwo! Różyczki podałam z ziemniakami gniecionymi ze śmietaną, oraz surówką z selera, jabłek i rodzynek. Mówię Wam - pycha!