Sprawdzone przepisy z dokładnym opisem przyrządzania krok po kroku, ze zdjęciami poszczególnych etapów pracy.
środa, 22 grudnia 2010
Ziemniaki w boczku czyli proste żołnierskie żarcie
Przekornie nazywam to danie prostym, na pamiątkę komentarza pewnego pana, który najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z tego, ile przygotowanie wymaga pracy ;) Ziemniaczki bowiem nie są po prostu owinięte plastrami boczku.
Najpierw każdego ziemniaka po przekrojeniu na pół wydrążałam, do środka wkładając starannie przygotowany farsz. A na farsz składał się sos beszamelowy zmieszany z tartym żółtym serem i przeciśniętym świeżym czosnkiem. po nafaszerowaniu każdego ziemniaczka składałam znów "do kupy" i owijałam długim plastrem wędzonego (ale nie parzonego) boczku.
Niby proste. Problem jednak pojawia się nie tylko w wyborze dość równej wielkości ziemniaków, ale i znalezieniu (o dziwo) odpowiedniej długości kawałków boczku. Na domiar złego panie ekspedientki zazwyczaj nie kroją takiego boczku na maszynie, więc trzeba: a. przekonać jakąś miłą panią do tego, b. umordować się przy własnoręcznym krojeniu w miarę równych plastrów.
Jak uda sie pokonać te wszystkie przeciwności losu, a zapewniam, że warto, efekt będzie rewelacyjny! Oczywiście takie ziemniaczki należy dość długo piec, polewając czasem masełkiem. Najlepiej smakują z sosem czosnkowym na bazie majonezu i jogurtu, z dodatkiem oregano, soli ...i cukru (bez przesady oczywiście). Smacznego!
piątek, 17 grudnia 2010
Panga zapiekana
Ostatnio, dzięki Dorocie, nabrałam znów ochoty na rybki. Poeksperymentowałam najpierw z łososiem i efekt był zadowalający, ale jak się okazuje panga w podobnym zestawieniu była wyśmienita. Jeszcze mi się trawi, więc mam chwilkę aby to opisać :)
Danie typu "pieczone", czyt. wymagające niewiele wysiłku. Uwielbiam takie dania, bo, co prawda, wymagają więcej czasu na pieczenie, ale po wsadzeniu do piekarnika przestają nas angażować. No może poza sporadycznym, acz niekiedy przydatnym, doglądaniem;)
Pangę najzwyklejszą, czyli filety mrożone, skropione sokiem z cytryny i osolone poprzekładałam w naczyniu żaroodpornym z cebulą, pomidorem, serem mozarella i odrobiną rokpolu (a raczej błękitnego lazura, który jest bardziej miękki) i obłożyłam kawałkami brokuł (tudzież brokułów jak kto woli ;)). Na wierzch dodałam jeszcze masło z solą, cukrem i przeciśniętym świeżym czosnkiem. W takich sytuacjach cebulę zazwyczaj kroję jako pierwszą i posypuję cukrem - podczas przygotowywania innych składników puszcza lekko soki, dzięki czemu jest bardzo delikatna w smaku, złagodzona.
Zapiekankę z pangą piekłam chyba ze dwie godziny, nie wiem dokładnie ile, ale sądzę, że nie powinna siedzieć za krótko. Ser musi się na górze spiec (pod przykryciem), a sok z pomidora i cebulki przejść do rybki. Gdyby mi to danie ktoś podał nie mówiąc co jest w środku zapewne długo nie doszłabym do tego, ze jem rybę! Jedzonko pełne miłych niespodzianek, polecam szczególnie tym, którzy jak ja nie przepadają za przeciętnym smakiem ryb. Do tego kieliszek białego wina... i niebo w gębie!
Danie typu "pieczone", czyt. wymagające niewiele wysiłku. Uwielbiam takie dania, bo, co prawda, wymagają więcej czasu na pieczenie, ale po wsadzeniu do piekarnika przestają nas angażować. No może poza sporadycznym, acz niekiedy przydatnym, doglądaniem;)
Pangę najzwyklejszą, czyli filety mrożone, skropione sokiem z cytryny i osolone poprzekładałam w naczyniu żaroodpornym z cebulą, pomidorem, serem mozarella i odrobiną rokpolu (a raczej błękitnego lazura, który jest bardziej miękki) i obłożyłam kawałkami brokuł (tudzież brokułów jak kto woli ;)). Na wierzch dodałam jeszcze masło z solą, cukrem i przeciśniętym świeżym czosnkiem. W takich sytuacjach cebulę zazwyczaj kroję jako pierwszą i posypuję cukrem - podczas przygotowywania innych składników puszcza lekko soki, dzięki czemu jest bardzo delikatna w smaku, złagodzona.
niedziela, 12 grudnia 2010
Naleśniki ze szpinakiem
Nie oszukujmy się - szpinak nie jest dobry. Oczywiście nie jest dobry sam w sobie. Za to odpowiednio przyprawiony, w odpowiedniej proporcji i kompozycji smakowej bywa rewelacyjny. Postanowiłam kiedyś spróbować co też ze szpinakiem można zrobić. Podobno Ameryki nie odkryłam, ale cieszę, się, że moje pomysły poszły we właściwym kierunku. Szpinak trzeba po prostu złamać. Musi występować razem z czymś kwaśnym i aromatycznym, nie może być niedosolony ani zbyt mdły. Dobrym pomysłem okazał się ser feta, podsmażony razem ze szpinakiem na masełku, w towarzystwie czosnku i małej ilości drobno pokrojonej cebulki. Koniecznie trzeba tego spróbować, i dodać ew. trochę pieprzu i soku z cytryny.
Naleśniki zrolowane z farszem można jeszcze podpiec (dzięki temu przygotowane wcześniej naleśniki wrzucamy do piekarnika przed przyjściem gości czy innych obiadożerców). Na wierzch niestety niefortunnie użyłam pierwszego lepszego (a jak się okazało - gorszego) sera żółtego, który się wysuszył zamiast rozpuścić i przyrumienić. Najlepszy do podpiekania byłby ser mozarella, a jeśli go brak to naleśniki można polać choćby serkiem topionym rozpuszczonym z masłem.
Same naleśniki będą zbyt suche do jedzenia, a popijanie litrami płynów czegoś smacznego po prostu mija się z celem. Dla kontrastu polałam więc naleśniki zimnym jogurtem (może być śmietana) i ketchupem - ale ten ketchup powinien być z małą ilością przypraw, niemal o smaku osolonego koncentratu. Można by też śmietankę czy jogurt po prostu połączyć z koncentratem i polać, ale to już nie będzie tak efektowne ;)
Naleśniki zrolowane z farszem można jeszcze podpiec (dzięki temu przygotowane wcześniej naleśniki wrzucamy do piekarnika przed przyjściem gości czy innych obiadożerców). Na wierzch niestety niefortunnie użyłam pierwszego lepszego (a jak się okazało - gorszego) sera żółtego, który się wysuszył zamiast rozpuścić i przyrumienić. Najlepszy do podpiekania byłby ser mozarella, a jeśli go brak to naleśniki można polać choćby serkiem topionym rozpuszczonym z masłem.
Same naleśniki będą zbyt suche do jedzenia, a popijanie litrami płynów czegoś smacznego po prostu mija się z celem. Dla kontrastu polałam więc naleśniki zimnym jogurtem (może być śmietana) i ketchupem - ale ten ketchup powinien być z małą ilością przypraw, niemal o smaku osolonego koncentratu. Można by też śmietankę czy jogurt po prostu połączyć z koncentratem i polać, ale to już nie będzie tak efektowne ;)
Biała kiełbasa i kluski śląskie.
Niby banalne, a jednak tak pyszne, że musiałam się tym z Wami podzielić.
Wiele osób ma obawy dotyczące białej kiełbasy - też miałam. Trudno po protu trafić na smaczną białą, odpowiednio doprawioną, nie za tłustą i "bez śmieci". Udawało mi się to przez wiele lat, po przeprowadzce niestety ciągle szukam. Biała najlepsza jest cienka - koniecznie surowa a nie parzona. Obsmażona po czym podpieczona z czosnkiem i cebulką (i ew. majerankiem do smaku) jest rewelacyjna. A na dodatek jak zostanie - śmiało można ją zużyć do kanapek. Koniecznie z chrzanem.
Kluski śląskie są mocno "klejące" stąd w dziurkach masełko, doskonale niwelujące uroki klusków a do tego nadające im jeszcze ciekawszego smaku. Jako surówkę podaję własne (lub sprawdzone, jeśli piwniczka szybko się opróżni) ogórki kiszone. Jak jest sezon (bynajmniej ogórkowy) - jeszcze smaczniejsze będą małosolne.
Wiele osób ma obawy dotyczące białej kiełbasy - też miałam. Trudno po protu trafić na smaczną białą, odpowiednio doprawioną, nie za tłustą i "bez śmieci". Udawało mi się to przez wiele lat, po przeprowadzce niestety ciągle szukam. Biała najlepsza jest cienka - koniecznie surowa a nie parzona. Obsmażona po czym podpieczona z czosnkiem i cebulką (i ew. majerankiem do smaku) jest rewelacyjna. A na dodatek jak zostanie - śmiało można ją zużyć do kanapek. Koniecznie z chrzanem.
Kluski śląskie są mocno "klejące" stąd w dziurkach masełko, doskonale niwelujące uroki klusków a do tego nadające im jeszcze ciekawszego smaku. Jako surówkę podaję własne (lub sprawdzone, jeśli piwniczka szybko się opróżni) ogórki kiszone. Jak jest sezon (bynajmniej ogórkowy) - jeszcze smaczniejsze będą małosolne.
Eksperyment cannelloni-pieczarkowy
Nie byłabym sobą, gdybym po prostu otworzyła książkę kucharską, wybrała jakiś przepis i po prostu go zrobiła jak nakazano. O nie. Raczej inspirowana smakami, czy nawet zapachami, zaczynam sama coś tworzyć. Z różnym oczywiście skutkiem.
Mój eksperyment z cannelloni zakończył się o tyle smacznie co nieefektownie. Zdecydowanie przesadziłam z zalewą, która owszem, wspaniale się przyrumieniła, chowając jednak istotę dania ;) Potrawa "ciężka" i zdecydowanie należy ją podawać z winem i lekką, orzeźwiającą surówką (jak choćby pomidory, papryka, sałata lodowa, ogórek itp. z sosem vinegrette).
Zdjęcia mówią same za siebie, ale co dla smaku ważne - pieczarki zawsze smażę na maśle (nie żadnym pseudo-czymkolwiek!) i czekam, aż porządnie się przyrumienią, nawet niemal przypalą. Farsz to głównie zagęszczone pieczarki z serem, myślę, że warto byłoby dodać dla złamania smaku np. natkę pietruszki. Polewa to farsz rozrzedzony jogurtem i koniecznie z serem mozarella - tylko ten tak wspaniale się przypieka. Sugeruję nie korzystać z moich proporcji cannelloni do polewy, ułożyć nafaszerowane makarony w większym naczyniu tak, żeby polewa spłynęła i wyłoniła kształty. Smacznego!
Mój eksperyment z cannelloni zakończył się o tyle smacznie co nieefektownie. Zdecydowanie przesadziłam z zalewą, która owszem, wspaniale się przyrumieniła, chowając jednak istotę dania ;) Potrawa "ciężka" i zdecydowanie należy ją podawać z winem i lekką, orzeźwiającą surówką (jak choćby pomidory, papryka, sałata lodowa, ogórek itp. z sosem vinegrette).
Zdjęcia mówią same za siebie, ale co dla smaku ważne - pieczarki zawsze smażę na maśle (nie żadnym pseudo-czymkolwiek!) i czekam, aż porządnie się przyrumienią, nawet niemal przypalą. Farsz to głównie zagęszczone pieczarki z serem, myślę, że warto byłoby dodać dla złamania smaku np. natkę pietruszki. Polewa to farsz rozrzedzony jogurtem i koniecznie z serem mozarella - tylko ten tak wspaniale się przypieka. Sugeruję nie korzystać z moich proporcji cannelloni do polewy, ułożyć nafaszerowane makarony w większym naczyniu tak, żeby polewa spłynęła i wyłoniła kształty. Smacznego!
Zaczynam kulinarną przygodę
...a w zasadzie tę przygodę zaczęłam już wiele, wiele, wiele lat temu. Teraz jedynie zaczynam kulinarno-internetowe wywnętrzanie, dzielenie się spostrzeżeniami, gustami, pomysłami związanymi z rozkoszami podniebienia. Z góry wszystkich przepraszam za to, ze nie będę tu umieszczać gotowych przepisów a jedynie wskazówki i ogólne opisy potraw, które bądź sama wymyśliłam, bądź po prostu odtwarzam. Zapraszam do, mam nadzieję, smakowitej lektury.
Subskrybuj:
Posty (Atom)