Przedstawię Wam mój ulubiony przepis na szarlotkę, którą, w odróżnieniu od jabłecznika, robi się na kruchym spodzie. Długo nie mogłam nauczyć się tej różnicy - jak się okazuje jabłecznik można zrobić na cieście biszkoptowym czy drożdżowym, kiedy jednak zrobimy go na kruchym cieście to taki jabłecznik okazuje się być szarlotką. Ale do rzeczy. Jabłka - jak kto woli, ja akurat używam jabłek nieokreślonej odmiany, bo z własnej jabłonki. Są twarde i aromatyczne. Gdybym miała kupować z pewnością w pierwszej kolejności sięgnęłabym po rubiny lub cortlandy, choć według znawców te odmiany polecane są na surowo.
Składniki na blaszkę prostokątną 25 x 35 cm:
Kruche ciasto:
1/2 kg mąki,
1 szkl. cukru,
18 dkg masła,
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia,
3 łyżki gęstej śmietany,
3 żółtka,
cukier waniliowy,
1 mały kieliszek wódki.
Jabłka:
1 i 1/2 kg jabłek,
3 łyżki cynamonu,
2/3 szkl. cukru,
cukier waniliowy,
1/2 szkl. bułki tartej (przy soczystych jabłkach można dać trochę więcej).
Ciasto w zasadzie po prostu zagniatamy, jeśli masło jest twarde to można je poprzecinać nożem, ale generalnie niewiele z tym roboty. Wyrobione ciasto dzielimy na dwie części, wsadzamy w woreczkach do lodówki. Jabłka obieramy i kroimy na mniejsze cząstki, po czym mieszamy z cukrem, cynamonem i bułką tartą.
Blaszkę wykładamy papierem i formujemy spód z jednej części ciasta. Kiedyś ciasto wałkowałam, pomiędzy dwiema foliami bo inaczej nie sposób było ciasta odkleić od stolnicy i wałka. Efekt był taki, że ciasto nie odchodziło od folii, więc dałam sobie spokój: palcami układam kawałki na blaszce i je formuję. Kiedy ciasto klei się do dłoni - moczę ją i po kłopocie. Na wyklejony spód rozkładamy równomiernie jabłka wymieszane z pozostałymi składnikami, po czym przykrywamy je drugą warstwą ciasta. Po kawałeczku i bez stresu - może być nierówno! :D Wierzch ciasta możemy pomalować roztrzepanym białkiem (jedno w zupełności wystarczy). Wsadzamy do rozgrzanego do 125°C piekarnika i pieczemy półtorej godziny. Jeśli nie macie tyle czasu możecie zwiększyć temperaturę i skrócić czas, ale jabłka w środku mogą się nie zrobić. Upieczoną szarlotkę polewamy lukrem lub posypujemy cukrem pudrem. Mniam! :D
Sprawdzone przepisy z dokładnym opisem przyrządzania krok po kroku, ze zdjęciami poszczególnych etapów pracy.
poniedziałek, 2 stycznia 2017
Ciasto szpinakowe leśny mech
Pewnie wielu z Was już widziało hit sprzed ponad roku - zielone ciasto. Wygląda bajecznie, a okazuje się również, że nie dość, że smakuje równie wspaniale, to jeszcze jest bardzo łatwe w przygotowaniu.
Ciasto:
450 g mrożonego rozdrobnionego szpinaku,
1 i 1/3 szkl. cukru,
3 jajka,
1 i 1/3 szkl. oleju,
2 szklanki mąki (zwykłej tortowej lub krupczatki),
3 łyżeczki proszku do pieczenia,
skórka pomarańczowa.
Masa:
300 ml śmietanki 30%
serek mascarpone,
2 łyżki cukru pudru,
cukier waniliowy,
owoce granatu do przyozdobienia.
Szpinak należy rozmrozić i dokładnie odsączyć - najlepiej odmrażać na sitku, a po odcieknięciu wody jeszcze położyć sitko na jakiś czas na ręcznikach papierowych. Białka ubić na sztywno, dodać cukier i dalej miksować dodać mąkę, olej z proszkiem, na koniec szpinak i żółtka oraz odsączoną skórkę pomarańczową - wymieszać wszystko ręcznie łyżką lub mikserem na bardzo wolnych obrotach. Ciasto wylać na wysmarowaną masłem i obsypaną bułką lub mąką tortownicę o średnicy ok. 25 cm. Wkładać do rozgrzanego do 180°C piekarnika i piec około 1 godzinę, pod koniec sprawdzając patyczkiem bądź wykałaczką - kiedy po nakłuciu ciasta wykałaczka wychodzi sucha, tzn. bez przylepionego ciasta - można skończyć pieczenie.
Śmietanę ubijamy na sztywno i dodajemy do niej schłodzony serek mascarpone wymieszany z cukrem pudrem. Szpinakowy biszkopt po przestudzeniu przekrajamy wzdłuż na dwie części, dół pokrywamy równomiernie masą, na wierch kruszymy drugą część ciasta i dodajemy owoce granatu. No i gotowe - smacznego!
Przepis podpatrzyłam na przyjemnosczpieczenia.blogspot.com - dziękuję :)
Ciasto:
450 g mrożonego rozdrobnionego szpinaku,
1 i 1/3 szkl. cukru,
3 jajka,
1 i 1/3 szkl. oleju,
2 szklanki mąki (zwykłej tortowej lub krupczatki),
3 łyżeczki proszku do pieczenia,
skórka pomarańczowa.
Masa:
300 ml śmietanki 30%
serek mascarpone,
2 łyżki cukru pudru,
cukier waniliowy,
owoce granatu do przyozdobienia.
Szpinak należy rozmrozić i dokładnie odsączyć - najlepiej odmrażać na sitku, a po odcieknięciu wody jeszcze położyć sitko na jakiś czas na ręcznikach papierowych. Białka ubić na sztywno, dodać cukier i dalej miksować dodać mąkę, olej z proszkiem, na koniec szpinak i żółtka oraz odsączoną skórkę pomarańczową - wymieszać wszystko ręcznie łyżką lub mikserem na bardzo wolnych obrotach. Ciasto wylać na wysmarowaną masłem i obsypaną bułką lub mąką tortownicę o średnicy ok. 25 cm. Wkładać do rozgrzanego do 180°C piekarnika i piec około 1 godzinę, pod koniec sprawdzając patyczkiem bądź wykałaczką - kiedy po nakłuciu ciasta wykałaczka wychodzi sucha, tzn. bez przylepionego ciasta - można skończyć pieczenie.
Śmietanę ubijamy na sztywno i dodajemy do niej schłodzony serek mascarpone wymieszany z cukrem pudrem. Szpinakowy biszkopt po przestudzeniu przekrajamy wzdłuż na dwie części, dół pokrywamy równomiernie masą, na wierch kruszymy drugą część ciasta i dodajemy owoce granatu. No i gotowe - smacznego!
Przepis podpatrzyłam na przyjemnosczpieczenia.blogspot.com - dziękuję :)
drożdżówki z serem
Drożdżówki na dobre zagościły w moim jadłospisie jakoś w podstawówce - najprostsze i najpyszniejsze drugie śniadanie, choć wówczas - kupowane w szkolnym sklepiku. Nie znam zbyt wielu osób, które by jasno deklarowały niechęć do tego przysmaku. Najlepiej jednak, jeśli mamy wpływ na to, co w takiej drożdżówce jest - jeden nie lubi skórki pomarańczowej, inny rodzynek, jeszcze inny woli serek zamiast budyniu itp. Dziś proponuję Wam zrobienie domowych drożdżówek z serem, choć nadzienie będzie raczej połączeniem sera z budyniem :)
Składniki na ok. 15-20 drożdżówek:
Ciasto:
1/2 kg mąki,
30 g drożdży,
1 szkl. mleka,
100 g masła,
szczypta soli,
1/3 szkl. cukru,
1 jajko (lub 2 malutkie),
Nadzienie:
1/3-1/2 kg sera mielonego do sernika (ale może być też danio czy inny serek smakowy, np. waniliowy),
opakowanie budyniu waniliowego (takiego na 1/2 litra mleka),
1/3 szklanki mleka,
skórka pomarańczowa,
garść rodzynek,
opcjonalnie, przy serku naturalnym: cukier waniliowy, żółtko, 2 łyżki masła.
Lukier: 1 szklanka cukru pudru, 2 krople zapachu (użyjcie swojego ulubionego), mleko, śmietanka do kawy lub mleko skondensowane w ilości bardzo ostrożnej - zawsze leję na oko, mieszam i sprawdzam konsystencję - ale raczej będzie to kilka łyżek niż kieliszek.
Do misy wsypujemy mąkę (można ją podgrzać, żeby drożdże szybciej wyrosły), w środku mąki drążymy dołek w który wstawiamy kubek z wymieszanym zaczynem: 1/3 szkl. letniego mleka, drożdże, 2 łyżki cukru i 2-3 łyżki mąki. Drożdże powinny zacząć pracować od razu. Kiedy już zaczyn wyleje się do mąki (zwiększy objętość ponad dwukrotnie) można zacząć mieszać ciasto: cały zaczyn wylać do mąki, dodać resztę mleka i cukru, szczyptę soli, jajko i wyrabiać, na końcu dodając roztopione masło. Można zmiksować najpierw jajko z cukrem, ale sprawdziłam - nie ma potrzeby, bez tego zabiegu drożdżówki wyjdą tak samo smaczne.
Ciasto należy odstawić do wyrośnięcia na ok. 1 godzinkę. Wówczas można przygotować ser: do garnka włożyć ser lub serki. Jeśli korzystamy z naturalnego serka można go trochę posłodzić, dodać cukier waniliowy i np. 1 żółtko, łyżkę masła. Jeśli korzystamy z serków smakowych, waniliowych, to dodajemy jedynie skórkę pomarańczową i rodzynki. Wstawiamy na palnik. Kiedy serek będzie zagrzany (robi się dużo rzadszy, zaczyna uwalniać pęcherze powietrza) wlewamy do niego rozpuszczony w mleku, dokładnie wymieszany budyń. Pamiętajcie, aby tuż przed wlaniem jeszcze raz rozmieszać, gdyż po połączeniu z mlekiem mąka ziemniaczana zawarta w budyniu lubi osiadać. Jeśli o tym zapomnimy - przygotujmy się na grudki w serze :) Masę jeszcze jakiś czas mieszamy, aż zgęstnieje - wówczas możemy zdjąć ją z palnika i ostudzić. Jeśli używamy serka typu danio (rzadkiego) proponuję jeszcze dodać do budyniu czubatą łyżkę mączki ziemniaczanej.
Blaszki wykładamy papierem do pieczenia. U mnie zazwyczaj są to 3 blaszki, płaskie, zwykłe, największe. Kiedy ciasto wyrośnie wykładamy je na posypaną mąką stolnicę i wałkujemy, lub dłońmi formujemy duży, dość cienki prostokąt (na grubość ok. 1-2 cm). Ciasto pokrywamy masą i rolujemy - to może okazać się trudne dla mniej wprawnych - proponowałabym wówczas wałkować ciasto na posypanej mąką ściereczce - wówczas podczas rolowania należy unieść bok ściereczki i ciasto "samo" się zroluje. Roladę kroimy w plastry i układamy na blaszkach pozostawiając przestrzeń wokół, na wyrośnięcie - ja używam do tego tasaka, na którym przenoszę plastry na blachę - nie róbcie tego rękami - nie uda się ;-) to byłby wyczyn godny kucharek o mocnych nerwach i cierpliwości do sprzątania surowego ciasta z podłogi. ;-) Po nałożeniu drożdżówek na blachę można je wysmarować roztrzepanym jajkiem (bądź białkiem, jeśli używaliśmy do masy żółtka) po czym włączyć piekarnik na termoobieg, 180-200°C, po nagrzaniu piec ok. 15 minut - jak znacie swój piekarnik, to sami oceńcie czy wszystkie piec razem, piętrowo, czy też każdą blaszkę osobno. Mi niestety przy pierwszej opcji piekarnik nie dopieka wszystkiego równo, dlatego wolę piec osobno. Jeszcze ciepłe drożdżówki można polać lukrem... a potem to już chyba tylko można liczyć na silną wolę, która uchroniłaby drożdżówki przed zjedzeniem wszystkich jedna po drugiej :D
Składniki na ok. 15-20 drożdżówek:
Ciasto:
1/2 kg mąki,
30 g drożdży,
1 szkl. mleka,
100 g masła,
szczypta soli,
1/3 szkl. cukru,
1 jajko (lub 2 malutkie),
Nadzienie:
1/3-1/2 kg sera mielonego do sernika (ale może być też danio czy inny serek smakowy, np. waniliowy),
opakowanie budyniu waniliowego (takiego na 1/2 litra mleka),
1/3 szklanki mleka,
skórka pomarańczowa,
garść rodzynek,
opcjonalnie, przy serku naturalnym: cukier waniliowy, żółtko, 2 łyżki masła.
Lukier: 1 szklanka cukru pudru, 2 krople zapachu (użyjcie swojego ulubionego), mleko, śmietanka do kawy lub mleko skondensowane w ilości bardzo ostrożnej - zawsze leję na oko, mieszam i sprawdzam konsystencję - ale raczej będzie to kilka łyżek niż kieliszek.
Do misy wsypujemy mąkę (można ją podgrzać, żeby drożdże szybciej wyrosły), w środku mąki drążymy dołek w który wstawiamy kubek z wymieszanym zaczynem: 1/3 szkl. letniego mleka, drożdże, 2 łyżki cukru i 2-3 łyżki mąki. Drożdże powinny zacząć pracować od razu. Kiedy już zaczyn wyleje się do mąki (zwiększy objętość ponad dwukrotnie) można zacząć mieszać ciasto: cały zaczyn wylać do mąki, dodać resztę mleka i cukru, szczyptę soli, jajko i wyrabiać, na końcu dodając roztopione masło. Można zmiksować najpierw jajko z cukrem, ale sprawdziłam - nie ma potrzeby, bez tego zabiegu drożdżówki wyjdą tak samo smaczne.
Ciasto należy odstawić do wyrośnięcia na ok. 1 godzinkę. Wówczas można przygotować ser: do garnka włożyć ser lub serki. Jeśli korzystamy z naturalnego serka można go trochę posłodzić, dodać cukier waniliowy i np. 1 żółtko, łyżkę masła. Jeśli korzystamy z serków smakowych, waniliowych, to dodajemy jedynie skórkę pomarańczową i rodzynki. Wstawiamy na palnik. Kiedy serek będzie zagrzany (robi się dużo rzadszy, zaczyna uwalniać pęcherze powietrza) wlewamy do niego rozpuszczony w mleku, dokładnie wymieszany budyń. Pamiętajcie, aby tuż przed wlaniem jeszcze raz rozmieszać, gdyż po połączeniu z mlekiem mąka ziemniaczana zawarta w budyniu lubi osiadać. Jeśli o tym zapomnimy - przygotujmy się na grudki w serze :) Masę jeszcze jakiś czas mieszamy, aż zgęstnieje - wówczas możemy zdjąć ją z palnika i ostudzić. Jeśli używamy serka typu danio (rzadkiego) proponuję jeszcze dodać do budyniu czubatą łyżkę mączki ziemniaczanej.
Blaszki wykładamy papierem do pieczenia. U mnie zazwyczaj są to 3 blaszki, płaskie, zwykłe, największe. Kiedy ciasto wyrośnie wykładamy je na posypaną mąką stolnicę i wałkujemy, lub dłońmi formujemy duży, dość cienki prostokąt (na grubość ok. 1-2 cm). Ciasto pokrywamy masą i rolujemy - to może okazać się trudne dla mniej wprawnych - proponowałabym wówczas wałkować ciasto na posypanej mąką ściereczce - wówczas podczas rolowania należy unieść bok ściereczki i ciasto "samo" się zroluje. Roladę kroimy w plastry i układamy na blaszkach pozostawiając przestrzeń wokół, na wyrośnięcie - ja używam do tego tasaka, na którym przenoszę plastry na blachę - nie róbcie tego rękami - nie uda się ;-) to byłby wyczyn godny kucharek o mocnych nerwach i cierpliwości do sprzątania surowego ciasta z podłogi. ;-) Po nałożeniu drożdżówek na blachę można je wysmarować roztrzepanym jajkiem (bądź białkiem, jeśli używaliśmy do masy żółtka) po czym włączyć piekarnik na termoobieg, 180-200°C, po nagrzaniu piec ok. 15 minut - jak znacie swój piekarnik, to sami oceńcie czy wszystkie piec razem, piętrowo, czy też każdą blaszkę osobno. Mi niestety przy pierwszej opcji piekarnik nie dopieka wszystkiego równo, dlatego wolę piec osobno. Jeszcze ciepłe drożdżówki można polać lukrem... a potem to już chyba tylko można liczyć na silną wolę, która uchroniłaby drożdżówki przed zjedzeniem wszystkich jedna po drugiej :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)