
Zalewa:
1 szklanka wody,
1 płaska łyżeczka kwasku cytrynowego (mniej w przypadku gruszek kwaśnych),
1/4 szklanki cukru,
1 łyżeczka cukru waniliowego.
Całość zaczynam od mycia i wyparzenia słoików, później przygotowuję zalewę i w czasie, kiedy ta będzie się gotowała, obieram gruszki. Zalewy oczywiście trzeba zrobić ilość proporcjonalną do gruszek. Zupełnie na oko to tak, aby zalewa w garnku przykryła gruszki. Mniej więcej wygląda to tak, że używam zalewy z 10 szklanek wody na 1 wiadro gruszek.
U mnie tak wygląda proces: kiedy zalewa się zagotuje wrzucam do niej te gruszki, które mam już obrane, przykrywam i na dużym ogniu zagotowuję. Jeśli gruszki są twarde można je pogotować 3-5 minut, jeśli miękkie - wyłączyć tuż po zagotowaniu (można je sprawdzić, jak ziemniaki). Gruszki wraz z zalewą wkładam na gorąco do słoików i zakręcam - wówczas nawet nie ma potrzeby pasteryzowania. Pozostałą zalewę traktuję w identyczny sposób - obieram kolejne gruszki, wrzucam, zagotowuję, wkładam do słoików i tak do skończenia owoców. Wolę tak na raty, zwłaszcza, że garnek ma ograniczoną pojemność.
A jak podawać takie gruszki? Najpyszniejsze są z koglem moglem ubijanym na parze z dodatkiem cukru waniliowego. Można taki kogel mogel połączyć (na zimno!) z ubitą śmietanką 36%. Mniam! Zwłaszcza w długie, zimowe wieczory...